- Kategoria: Wokół boiska
- gawin76
Legia - Spartak Moskwa 0-1: Koniec przygody
Legia odpadła z Ligi Europy. W przypadku wygranej nad Spartakiem nasza drużyna zakwalifikowałaby się do wiosennych gier, niestety zwycięstwo okazało się poza zasięgiem. Goście nie zagrali wielkiego meczu, ale zwyciężyli i to oni zagrają w fazie pucharowej Ligi Europy.
Skład Legii wyglądał następująco: Boruc – Johansson, Wieteska, Nawrocki, Ribeiro – Slisz, Martins – Kastrati, Josué, Luquinhas – Emreli. Goście rozpoczęli w składzie: Sielichow – Caufriez, Gigot, Dżikija – Bakajew, Umjarow, Zobnin, Ayrton - Moses, Ignatow, Promes.
Legia zaczęła aktywnie. W 4. minucie Josué świetnie podał do Kastratiego, niestety nasz skrzydłowy zepsuł ostatnie podanie. Minutę później legioniści próbowali powielić wariant rzutu wolnego z meczu ze Stalą Mielec, jednak tym razem zabrakło przecięcia piłki zmierzającej w pole karne gości. W 17. minucie Spartak objął prowadzenie. Duży błąd popełnił Nawrocki, który za lekko podał do Boruca. Piłkę przejął Bakajew i ze spokojem pokonał naszego bramkarza. W 21. minucie Josué oddał strzał zza pola karnego, ale Sielichow bez problemu złapał piłkę. W 24. minucie żółtą kartką ukarany został Martins. Dwie minuty później żółtą kartkę ujrzał także Josué. W 35. minucie Boruc odbił piłkę po strzale Ignatowa w dogodnej sytuacji dla Spartaka. Minutę później zaatakowała Legia, piłka trafiła do Kastratiego, ale strzał naszego zawodnika ugrzązł w nogach obrońców. W 41. minucie Josué miał sporo miejsca, jednak oddał strzał w sam środek bramki. W 44. minucie faulem rajd Bakajewa powstrzymał Slisz. Nasz pomocnik ujrzał żółtą kartkę. Za chwilę Nawrocki w groźnej sytuacji wybił piłkę na rzut rożny.
Do przerwy Legia przegrywała 0:1. Przebieg pierwszej połowy nie dawał podstaw do optymizmu. Legioniści popełniali niewymuszone błędy w obronie i nie mieli pomysłu na prowadzenie gry ofensywnej.
W 56. minucie Legia miała rzut wolny w dobrej odległości od bramki Spartaka. Do piłki podszedł Josué, jednak uderzył bardzo źle. W 61. minucie Kastrati starł się z Dżikiją przy linii bocznej. Obaj zawodnicy ujrzeli żółte kartki. W 65. minucie Lopes i Charatin zastąpili Josué i Slisza. W 70. minucie Ribeiro oddał strzał, niestety równie mocny co niecelny. W 72. minucie boisko opuścili Martins i Emreli. W ich miejsce pojawili się Włodarczyk i Pekhart. W 80. minucie doszło do zamieszania w polu karnym Spartaka, ale zabrakło celnego strzału na bramkę gości. W 81. minucie Wieteska został ukarany żółtą kartką za rewanż na ostro grającym Melkadze. W 84. minucie piłka szczęśliwie dotarła do Pekharta w polu karnym, Czech oddał strzał, niestety trafił w poprzeczkę. W 89. minucie Nawrocki oddał potężny strzał na bramkę Spartaka. Sielichow odbił piłkę, ale Wieteska nie zdążył z dobitką. Na końcówkę meczu w Legii pojawił się Skwierczyński. W czwartej minucie doliczonego czasu gry sędzia długo sprawdzał sytuację po starciu Gigota z Pekhartem w polu karnym Spartaka. Ostatecznie arbiter podyktował rzutem karny, do którego podszedł sam poszkodowany. Niestety nasz czeski snajper uderzył bardzo źle i Sielichow odbił piłkę.
Gdyby jesień tego roku oceniać wyłącznie przez pryzmat dokonań Legii w europejskich pucharach, ocena byłaby dobra, mimo dopiero czwartego miejsca w grupie Ligi Europy. Niestety, o takim cząstkowym spojrzeniu nie ma mowy – wszyscy wiemy, że ta jesień to katastrofa i aura tej katastrofy była wyczuwalna na boisku w czwartkowy wieczór. Legia grała słabo, grała nieporadnie i żadną miarą nie była w stanie wykorzystać bardzo przeciętej dyspozycji przeciwnika. Obyśmy na kolejną fazę grupową europejskich pucharów nie musieli czekać wiele lat.
Te machanie rękami, wzruszanie ramionami, cała mowa ciała jakby na zniechęceniu, na irytacji, na fochu, diabli wiedzą na czym, ale tak jakby każdy do każdego miał pretensje, to się nie mogło udać i się nie udało. Tu nie jest potrzebny psycholog tu jest niezbędny trener który tych wszystkich solistów zbierze do kupy, niektórych odstrzeli jako nieprzydatnych lub wręcz szkodzących grupie, a na niektórych postawi i uczyni ciągnącymi ten wózek wiosną. Jak ma to zrobić, pojęcia nie mam.
Zakładam że będzie to mimo wszystko Papszun, tylko nie jestem pewien czy pan Marek w nowym środowisku, ot tak tupnie tylko nogą i sobie poradzi. Nawet gdy pełnia władzy będzie u niego, to zastanawiam się co Mioduski & Kucharski by powiedzieli gdyby nowy trener z pełnią władzy zapodał: z tych grajków nie będę miał pożytku, idą do "dwójki" i trzeba ich jak najszybciej się pozbyć, ten i ten są mi zbędni (choćby np. Josue, Charatin, Kastrati) a proszę mi na cito ściągnąć tego i tego (choćby 32 letniego Niewulisa). Mhm, upchnąć gdzieś grajków z wysokimi kontraktami wcale nie będzie łatwo, a przed ściąganiem do klubu "emerytów" też można się wzbraniać. No i jak wówczas będzie wglądało to wzajemne zrozumienie w pionie sportowym? Nawet z MP rafy i mielizny wiosną są widoczne.
A teraz jesienią lub raczej w obecnej już zimie, chciałbym żeby zamiast Martinsa i Charatina wychodzili w podstawie Ciepiela lub Kisiel, jeżeli gramy z Johansonem na boku obrony to zamiast Kastratiego lub Skibickiego wolałbym zobaczyć w podstawie Skwierczyńskiego, w PP nic nie pokazał to fakt, zatem niech teraz dostanie więcej czasu żeby się przekonać czy na młokosa można liczyć wiosną, czy też lepiej zimą go wypożyczyć żeby się ogrywał a nie siedział na ławie. W Skibickiego przestałem wierzyć że będzie kimś więcej niż ligowym rzemieślnikiem, ale taką szansę jaką otrzymywał od Michniewicza, teraz powinien posiadać Skwierczyński.
Podobnie rzecz się ma z młodym Włodarczykiem, po formie Pekharta pozostały wspomnienia, Emreli ma muchy w nosie i chyba już myślał że Europę łatwo podbije a tu zonk, zatem niech młody Nędza się wykaże.
Ciepiela, Kisiel, Skwierczyński, Włodarczyk - nie wszyscy razem, ale rotacyjnie przynajmniej dwóch z nich przemiennie w różnych konfiguracjach chciałbym widzieć w podstawie. Starzy i tak dają tyłka, zatem co szkodzi zweryfikować młodych.
Chcemy czy nie chcemy sport jest nie tylko składnikiem kultury przez duże K ,ale też istotnym elementem polityki i paliwem populistów. W Polsce jeszcze mniej znaczącym niż np. w Anglii, Włoszech , Rosji czy USA, ale zasuwamy w tym kierunku galopem. Przed wczorajszym spotkaniem media rosyjskie , wprost zależne od władzy, rozpisywały się jak to mecz ma pokazać Polakom niższą pozycję, a nawet traktowano go w kategoriach zemsty. Ten przekaz , nie wprost , ale był nawoływaniem do swego rodzaju wojny. I to w takiej atmosferze przyszło nam grać. Gdyby nasza drużyna była złożona z samych graczy polskich to pewno taka narracja wpłynęła by dodatkowo mobilizująco, ale w obecnych uwarunkowaniach spłynęło to po zespole jak woda po kaczce.
W ten ton walki włączyli się kibice Legii ze swoja oprawą. Sama jej treść w mediach uznawana jest za skandaliczną, wulgarną lub co najmniej kontrowersyjną. Mnie razi nie słowo na k..., które uważam za uprawnione okolicznościami ,ale wieloznacznością. Jak człek dobrej wiary zakładam ,że tyczyła ona nie tylko Spartaka ,ale tych, którzy są siewcami agresji i nienawiści. Bowiem to my zostaliśmy zaatakowani w sposób wyjątkowo chamski i bezczelny ,a w każdym systemie prawnym i etycznym ten który jest atakowany przysługuje prawo do obrony takimi środkami i metodami jakie on uzna za adekwatne. Tym samym nie można stawiać na jednej płaszczyźnie wczorajszej oprawy z prymitywnymi przekleństwami Mioduskiego . Dodać należy, że od kibiców nie wypada oczekiwać salonowych manier, ale od poważnego prezesa już tak. Doceńmy postawę kibiców, którzy w odróżnieniu od prezesa , pomimo okazji , nie zeszli do kloaki i przy obcych nie prali brudów. Uznali ,że większym wrogiem jest imperialna rosyjska buta.
Przed spotkaniem nasze media znowu wlazły w ton euforyczno-proroczy pisząc, że to mecz o wszystko : o pieniądze, o honor , o przyszłość. Media w naszym kraju wpadają w ton histeryczno-sensacyjny tak jak by wsiadły na karuzelę połączona z huśtawką. Identycznie rzecz się ma przed meczami ligowymi Legii. Taka jest natura mediów czemu zbytnio dziwić się nie należy biorąc pod uwagę niski poziom wiedzy o futbolu, ale też fakt, że muszą codziennie szpalty czymś zapełniać tak ,aby ktoś ich zechciał czytać. Lecz niestety ta "bieżączka" niekorzystnie wpływa na nastroje i na zachowania kibiców, którzy nie potrafią odróżnić pieprzu od łajna. A przecież Legia awansując do LE, wygrywając ze Spartakiem i Leicester i tak nie tylko wykonała plan ,ale go z nawiązką przekroczyła. Oczekiwanie jeszcze czegoś więcej to przejaw ślepoty i uleganiu zwidom. Szkoda oczywiście, że Legia nie zdołała wykorzystać darów losu i na swoim stadionie w ostatnim meczu nie pokonała Rosjan, ale chyba to dokonanie przerastało nasz stan posiadania.
Z odwrotnej niejako strony z osłupieniem wysłuchiwałem namaszczonych wypowiedzi jaka to Legia jest osłabiona kontuzjami . Owszem , sam nieobecnych wymieniłem ,ale w większości , nie w kontekście pierwszego składu , lecz ograniczeniem możliwości manewru trenera związanych ze słabą obsadą ławki rezerwowych. Bo tak naprawdę lepszych od tych co wczoraj zostali wystawieni od pierwszej minuty , poza Jędrzejczykiem i Kapustką, w Legii obecnie nie ma. Nie ma wątpliwości ,że zagrali nasi najlepsi . Silny rywal pozwala na bardziej wiarygodną ocenę ich poziomu gry i po wczorajszym pojedynku można śmiało stwierdzić, że gdyby tak grali w lidze to Legia byłaby w czubie tabeli .
Każdy kto śledzi mecze Legii łatwo zauważył, że wiele trzeba było czasu i wiele zmian, aby Legia wróciła do klasycznego dziś ustawienia 4-2-3-1.System ten jest mało wymagający pod względem specjalnych predyspozycji zawodniczych, a jest elastyczny i stabilizujący ,w tym sensie ,że dzięki czterem formacjom można poprawnie gospodarować przestrzenią boiska tak w pionie jak i w poziomie. Niestety nawet do tego podstawowego i przecież powszechnego sytemu Legii brakuje lewoskrzydłowego i wszechstronnego napastnika , który potrafi grać tyłem do bramki, dobrze operować głową, wygrywać pojedynki siłowe i biegowe oraz, przede wszystkim. obdarzonego instynktem strzeleckim. Dalszą konsekwencją braków kadry wykonawczej jest znikoma możliwość grania innymi systemami, które wymagają graczy o bardziej wyrafinowanej charakterystyce i specyfice. Z bólem trzeba skonstatować, że w Legii nie ma materiału , nie ma tworzywa czyli nie ma z czego , przepraszam z kogo , budować. Jak nadal do budowy z cegły będą sprowadzane dechy i pustaki to można z nich poskładać prowizoryczny barak ,ale porządnego domostwa się nie stworzy.
Jednocześnie wczorajszy mecz ostatecznie obalił bzdurne i kłamliwe wymysły o tym, że zawodnicy Legii fizycznie siedli. Od początku sezonu Legia , poza dwoma tygodniami, gra w rytmie dwa razy w tygodniu i tym samym nie ma żadnych możliwości na podładowanie akumulatorów, bo to tylko rozbieganie , fizjoterapia i przygotowanie do kolejnego spotkania. A do tego doszły dodatkowe czynniki zmęczeniowe w postaci podróży. Mimo to nasza drużyna pod względem posiadania piłki, ilości podań zdecydowanie przebija wszystkich krajowych rywali ,a pod względem ilości przebiegniętych kilometrów, ilości szybkiego biegu nikomu nie ustępuje. Wczoraj w meczu ze Spartakiem, z ligi rosyjskiej słynącej katorżniczej pracy wytrzymałościowej ,parametry fizyczne były po stronie Legii. Od rywali z którymi przegrywamy odstajemy elementami związanym z kunsztem czysto piłkarskim , głównie utrzymywaniem się przy piłce tak indywidualnie , jak i zespołowo. Najlepiej nam się gra z dala od rywala.
I tu wracamy ab ovo czyli do braku klasowych graczy na każdej pozycji. Bez nich sny o potędze nie mają prawa się spełnić.