- Kategoria: Wokół boiska
- gawin76
Widzew - Legia 1-2: Klasyk dla Legii
Komplet niemal osiemnastu tysięcy widzów oglądał pierwsze starcie Widzewa z Legią po powrocie łodzian do Ekstraklasy. Legia była górą, rozstrzygając losy meczu przed przerwą. Bramki dla naszej drużyny zdobyli Johansson i Kapustka.
Trener Runjaić postawił na tych samych piłkarzy, którzy rozpoczęli mecz z Piastem w zeszły piątek. Skład Legii wyglądał następująco: Tobiasz – Johansson, Rose, Jędrzejczyk, Mladenović – Wszołek, Josué, Charatin, Kapustka, Baku – Muçi. Widzew rozpoczął w składzie: Ravas - Stępiński, Czorbadżijski, Żyro - Danielak, Kun, Shehu, Nunes - Terpiłowski, Pawłowski, Letniowski.
W 9. minucie Legia groźnie zaatakowała, ale zabrakło strzału na bramkę gospodarzy. Obrońcy Widzewa wybili piłkę z pola karnego. Tuż potem Rose sfaulował Pawłowskiego w środku pola i został ukarany żółtą kartką. W kolejnych minutach Legia długo rozgrywała piłkę w stylu, do którego zdążyła nas już przyzwyczaić w tym sezonie. W 28. minucie Baku zdołał oddać strzał na bramkę Widzewa, jednak wyraźnie chybił. Dwie minuty później Wszołek otrzymał podanie od Josué, podał do Muçiego, który wycofał piłkę do Johanssona. Szwed oddał płaski, mierzony strzał z lewej nogi i zupełnie zaskoczył Ravasa. Legia prowadziła 1:0. W 40. minucie Shehu niecelnie uderzył na bramkę Tobiasza z narożnika pola karnego. W 42. minucie Legia podwyższyła prowadzenie. Po ładnym rozegraniu na prawej stronie boiska Muçi podał do Kapustki, który umieścił piłkę w bramce. W doliczonym czasie gry Letniowski uderzył nad bramką z rzutu wolnego. Chwilę później żółtą kartkę ujrzał Jędrzejczyk i sędzia Marciniak zakończył pierwszą połowę meczu.
Do przerwy Legia dominowała i zasłużenie prowadziła 2:0.
Widzew zaczął drugą połowę ze zdecydowanie większą werwą, jednak strzały Kuna i Nunesa były słabej jakości. W 50. minucie Pawłowski uderzył głową, ale piłka minęła bramkę Legii. W 53. minucie nerwowo interweniował Tobiasz, na szczęście skończyło się na strachu. W kolejnych minutach Legia uspokoiła grę. W 71. minucie boisko opuścił Kapustka. Do ataku wszedł Rosołek, a Muçi został cofnięty do środka pola. W 75. minucie wydawało się, że gospodarze zdobyli bramkę kontaktową. Po dośrodkowaniu Lipskiego Stępiński z kilku metrów trafił głową do bramki, jednak długa analiza VAR dowiodła, że w tej sytuacji był minimalny spalony. W 78. minucie Muçiego zastąpił Augustyniak. W 86. minucie Tobiasz obronił strzał Terpiłowskiego. Na końcowe minuty na boisku pojawili się Slisz i Pich, którzy zmienili Charatina i Baku. W 89. minucie wyśmienitą okazję na podwyższenie wyniku miał Wszołek, ale nie zdołał pokonać Ravasa. W przedostatniej minucie doliczonego czasu gry Widzew dopiął swego. Tobiasza strzałem głową z bliska pokonał Lipski.
Legia wygrała zasłużenie, przed przerwą demonstrując zdecydowaną wyższość nad Widzewem. Przebieg drugiej połowy z pewnością był częściowo podyktowany wynikiem meczu, choć mogło irytować, że Legia tak wyraźnie oddała pole gospodarzom, grając nazbyt zachowawczo i minimalistycznie. Kolejny ligowy mecz znów w piątek. Do Warszawy przyjedzie Górnik Zabrze.
II połowa do zapomnienia, natomiast, I połowa niemal perfekcyjna. Graliśmy bardzo szybko i bardzo aktywnie i praktycznie nie było sytuacji, żeby któryś z naszych piłkarzy nie miał przynajmniej 2 opcji do rozegrania. Gdyby Baku nie tracił głowy pod polem karnym Widzewa, to pewnie bramka dla nas padłaby już w pierwszej minucie meczu. No ale taka gra w końcu przyniosła efekty i bardzo ładne bramki, zwłaszcza ta druga Kapiego po koronkowym rozegraniu.
Piłkarz meczu dla mnie, to Josue. Portugalczyk w końcu zagrał tak jak nas do tego przyzwyczaił w poprzednim sezonie. Cholernie szkoda tej zmarnowanej "setki" Wszołka, bo zarówno Pawłowi należała się ta bramka, jak i Josue należała się asysta. A i pewnie sam mecz byłby o wiele spokojniejszy a my nie drżelibyśmy o wynik do samego końca.
Że tak polecę klasykiem: taką Legię jak w pierwszych 45 minutach chciałbym najbardziej oglądać. Ale przez 90 minut.
Są też błędy i na nie trzeba zwrócić uwagę, czasami nonszalancji jest za dużo, czasami piłka jest źle wprowadzona, są błędy w kryciu czy w pewnych ustawieniach. Te 15 minut drugiej połowy to faktycznie pewien problem, ale wtedy Widzew dał z siebie tyle co normalnie w 30-40 minut. Prawda też jest taka że przy solidnie grającym napastniku tyłem do bramki można próbować utrzymać się przy piłce wyżej, zagrać pod faul, przesunąć wyżej uspokoić grę.
Indywidualnie - jeżeli Legia ma grać piłką to Kharatin jest niezbędny na 6 - Ślisz piłkarsko znacznie słabszy a i już Augustyniak jest przed nim.
Rose - musi zrozumieć że jak zaczyna przesadzać to robi zapalenie i musi tego unikać
Tobiasz - póki co złe wybory w grze nogą - bramkę sprokurował idiotycznym wybiciem piłki gdzie miał gości do gry. Gra na przedpolu do poprawy
Rosołek - kolejny mecz w którym go nie było.
Panie Jacku - napastnika i wcale nie koniecznie ma strzelić 20 + bramek, ale takiego co da dobrą grę tyłem i postraszy w polu karnym grą w powietrzu.
Jeśli chodzi o napastnika, to w mediach pojawiło się nazwisko Carlitosa. Ja akurat w tym temacie nie będę obiektywny, bo byłem fanem tego grajka, gdy u nas grał. I to się nie zmieniło: w mojej ocenie byłby to bardzo dobry transfer.
Niestety w czasie transmisji przed samym spotkaniem puszczono straszliwie smrodliwego bąka w postaci uznawania za cud wygranej Widzewa z Legią w 1997 roku i zdobycia przezeń Tytułu. Otóż ten cud kosztował Pawelca i Grajewskiego 200tys. DM ( marek niemieckich). Można powiedzieć ,że Widzew kupił wygraną ,ale można też powiedzieć ,że Legia sprzedała Tytuł. Nie po raz pierwszy ,ani drugi czy trzeci zresztą. Trzeba przyznać, że piłkarze Legii mieli żyłkę handlową , bo zdołali podwoić stawkę. Taki był w tamtych czasach klimat. Mnie przestaje dziwić ,że pismactwo w owym czasie udawało ,że nie dostrzega korupcji ,a obecnie udaje ,że jej nie było.
Na podstawie oglądu m.innymi wczorajszego meczu można rzec ,iż atak nie może być dodatkiem do gry obronnej, tak jak i obrona nie może być tylko dodatkiem do funkcji ofensywnej. Niezależnie czy mamy do czynienia z nastawieniem ofensywnym , defensywnym czy zrównoważonym to każda funkcja musi być spełniana autonomicznie. Wielu trenerów zapomina o tych zależnościach i koniecznościach. Każdy zawodnik bowiem zajmuje określoną pozycję na boisku i ma swoją rolę do odegrania . Wynik zależy od stopnia wywiązania się z zadań. Współzależność elementów tej samej przecież gry, można porównać do monety . Moneta ma awers i rewers, co, od biedy, można przyrównać do ofensywy i defensywy. Oczywiście można monetę też ustawić na sztorc ,ale będzie to dziwaczne i pokraczne. Jednak tylko na jednej stronie monety oznaczona jest jej wartość i tylko na tej podstawie trenerzy powinni uznawać w grze swych drużyn prymat ataku lub obrony. Wczoraj dokładnie dostrzegliśmy ,że Legia będąca w ofensywie jest inną , lepszą drużyną, niż ta będąca w defensywie.
Obie zasady teoretycznie mają tę samą wartość ,ale o ich wartości realnej zaświadcza wynik : do przerwy 2:0, po przerwie 0:1.
Tę różnicę widać było wczoraj na boisku ,ale też dostrzegamy w przypadku Lecha. Ten ostatni jest symptomatyczny i dlatego jemu słów kilka poświęcę. Trener Lecha został przeflancowany z innej piłkarskiej rzeczywistości i chce żywcem i to natychmiast przenieść tamtejszą organizację gry do naszej piłki. Tacy jak on natrafiają na barierę materiałową ( kadry) , który to materiał ludzki ma inne nawyki i związane z nimi wady. Podobnie jest ze wszystkimi naszymi piłkarzami , którzy trafiając do mocniejszych lig wykazują cechy niedoszkolenia i mają błędne nawyki. To ta bariera uniemożliwia nawet bardzo utalentowanym graczom osiągnąć dużą klasę. Te zasadnicze różnice wyszkolenia wynikają z wyciągania lub nie wniosków szkoleniowych z dowiedzionego faktu ,że mecz rozstrzyga się w obronie lub ataku. A to oznacza znaczący wzrost intensywności gry , konieczność przemieszczania się na dużej szybkości z własnej połowy na połowę rywali, nieprzetrzymywanie piłki, tylko jej błyskawiczne podawanie oraz natychmiastowe przeszkadzanie w ataku rywalom. Na naszych boiskach biega się co najmniej tyle samo co w topowych ligach, ale za to wolno i często bez sensu. Wczoraj w I połowie nasi zawodnicy za dużo się nie nabiegali, a wynik był jak się patrzy, a w drugiej nabiegali się , chyba tylko po to ,aby o mały włos nie przegrać.
Media uznały za sensacyjny temat politykę ograniczania wydatków przez Legię. Otóż podawane oficjalnie budżety klubów nie zawsze oddają realia ,co dotyczy szczególnie trzech klubów funkcjonujących jako filie głównych firm czyli Rakowa, Cracovii oraz Pogoni. Nadmienić wypada, że firmy ich właścicieli sytuują się w branży informatycznej , która w dobie pandemii osiągnęła nienotowane wcześniej zyski. Obecnie bez utraty płynności są one w stanie kupić dobrych graczy lub utrzymać tych podstawowych , nie posiłkując się "kredytami" . Inne kluby , nawet tak znaczące jak Legia czy Lech takich możliwości nie mają. Na papierze to Legia ma budżet ponad 3,5 razy wyższy niż Cracovia, ponad 2,5 razy wyższy niż Raków oraz o 60% wyższy niż Pogoń .Ale to ich stać na sprowadzanie lub posiadanie graczy dla Legii obecnie niedostępnych. Legia ma mocno ograniczony margines do generowania dodatkowych środków i w praktyce sprowadza się on do sprzedawania zawodników. Tylko, że ostanie wpadki, słaba gra i niska lokata nie sprzyjają zainteresowaniu, o czym świadczy śmieszna kwota uzyskana za Wieteskę i brak ofert na kogokolwiek innego. Co nie oznacza, że ta faryzejska "troska" o finanse Legii ma pokrycie w faktach , bo Legia ma nadal budżet (110 mln zł) o wysokości drugiej za Lechem ( 117 mln zł) . Ja w związku z tą sytuacją mam tylko taką malutką nadzieję, że może wreszcie w Legii przestanie się szastać pieniędzmi i zacznie się uważnie przyglądać każdej wydawanej złotówce.
Kolejna refleksja związana z wczorajszym spotkaniem jest taka, że drużyna faworyzowana czyli ogólnie mówiąc lepsza musi wygrywać albo przekonywująco, albo umieć grać na wynik. Nie sięgając zbyt głęboko do Legijnej pamięci to nauczyć gry na wynik naszą drużynę starał się Maciej Skorża, co jest jego znakiem rozpoznawczym .Czynił on tak w każdej drużynie , którą prowadził. Skorża uważa przy tym, że jest w stanie wraz z fizjologiem niejako zaprogramować w mikrocyklu i przerwach na reprezentację, tak formę fizyczną, aby była ona wyższa na silniejszych rywali i nieco niższa na słabszych. Natomiast udanie nasza drużyna potrafiła grać na wynik za kadencji Czerczesowa oraz Michniewicza, do czasu jesiennej katastrofy. Obecnie tę cechę posiadł Raków i jest to niewątpliwa zasługa trenera Papszuna. Nasz zespół niestety od prawie roku gra niestabilnie. Dość łatwo przewidzieć, że będziemy mieli przewagę w posiadaniu piłki ,że wymienimy więcej podań , ale to czy to przełoży się na wynik ma charakter loteryjny. Aby bowiem grać na wynik to trzeba dysponować zespołem o wyrównanym poziomie umiejętności i właściwie przygotowanym motorycznie. Wczoraj założenia i zadania były trafnie ułożone ,ale w II połowie utraciliśmy kontrolę nad wydarzeniami, nasi piłkarze przestali być aktywnymi, a stali się biernymi uczestnikami wydarzeń.
Trener Runjaicz przyzwyczaja nas konsekwentnie do ustawienia 5-5 i do tych samych wyborów personalnych oraz do zbalansowanej organizacji gry. Trener jest przekonany, że powtarzalność ma same zalety. Są tacy, którzy mają odrębne opinie , ale wobec wygranych spotkań one się nie liczą. Ja muszę tylko zauważyć tę prawidłowość jaką za zasadę uważają eksperci, a mianowicie ,że drużyna dysponująca dobrymi obrońcami powinna grać ofensywnie , a ta , która posiada słabszych obrońców powinna grać defensywnie. Legia ma obecnie stosunkowo silną linię obrony wzmocnioną dodatkowo forstoperem ( Kharatin lub Augustyniak). Wniosek wydaje się jednoznaczny, co potwierdziło się wczoraj na boisku czyli Legia musi wykorzystywać siłę obrony do gry ofensywnej.
Tak jak się można było spodziewać zespół Widzewa wyszedł na Legię w ustawieniu 3-2-5 ,ale tym razem z nastawieniem na aktywną defensywę. Bowiem tak naprawdę to wszyscy w lidze wiedzą ,że Legii nie należy zbytnio przeszkadzać w utrzymywaniu się przy piłce i wymianie podań ,zwłaszcza za własnej połowie i w środku boiska. Natomiast nie wolno nam oddawać przestrzeni do konstruowania i rozwinięcia ataku. Trener Niedźwiedź odstąpił więc od dotychczasowej taktyki i w I połowie postawił na zastopowanie Legii poprzez aktywną grę obronną i kontrataki. Dopiero po niekorzystnym wyniki I polowy zmienił nastawienie drużyny i pewno pluł i pluje sobie w brodę ,że podszedł do Legii od początku jak do jeża, niepewnie i bojaźliwie.
Nasz trener i zawodnicy wyciągnęli wnioski z niepotrzebnej i zbyt wysokiej porażki z Cracovią i słusznie doszli do wniosku ,że wymiana ciosów Legii za dobrze nie służy. Owszem teoretycznie taka chaotyczna gra powinna być korzystna dla zespołu mającego więcej indywidualności i ogólnie lepiej wyszkolonego ,ale praktyka boiskowa negatywnie zweryfikował takie pomysły. Już drugi mecz nasz zespół stara się grać spokojnie, ogólnie mówiąc mądrze. Pierwsza połowa była przykładem takiej rozsądnej , cierpliwej gry, minimalizującej ryzyko. Wykorzystywaliśmy wiedzę, że w naszej mizernej lidze nie ma ani drużyn, ani zawodników grających bezbłędnie, każdy błądzi , a niektóre nawet bardziej. Widzew pogubił się w I połowie, a my w drugiej - dobrze ,że bilans nie wyszedł na zero
Choć moim zdaniem jest czymś silnie niepokojącym ,iż nie potrafiliśmy przeciwstawiać się chaotycznym atakom rywali ,a przede wszystkim, że nie potrafiliśmy wykorzystać ich otwarcia i osłabienia siły obrony do przeprowadzania szybkich ataków.
Wczoraj moim zdaniem kluczowymi zawodnikami w naszym zespole byli : Wszołek i Kapustka. Wszołek był aktywny, wszędobylski, rozważny, nieustępliwy , znakomity taktycznie, przydatny tak w obronie jak i w ataku. Z kolei Kapustka spełnia tę rolę, którą Francuzi nazwali "nosiwoda', a więc zawodnika z jednej strony łatającego dziury, a z drugiej będącego stale pod grą i umożliwiającego tym samym rozwijanie ataków. Tacy jak Luiz Fernandez w 1984 roku czy Deschamps w 1998 i 2000 zostali uznani za głównych autorów sukcesów reprezentacji Francji w ME i MŚ. Po Wszołku i Kapustce doskonale widać jak bardzo im służy rytm meczowy.
Przebieg II połowy meczu z Widzewem udowodnił, że nasza drużyna nie jest w stanie przez całe spotkanie zrealizować racjonalnych i trafnych założeń, co wynika z tego, że mamy za dużo słabych ogniw w składzie. Nie jesteśmy w stanie kontrolować w pełni wydarzeń na boisku i nad nimi panować. Można zapytać : o co chodzi z tą kontrolą?. Generalnie chodzi o to czy gramy to co zaplanowaliśmy czy gramy to co na nas wymusza swą postawą przeciwnik. Możemy chcieć grać defensywnie i jest to dopuszczalny i akceptowany sposób gry ,ale przestaje być takim kiedy to nie chcemy ,ale się cofamy i to na dodatek bezładnie , chaotycznie, dopuszczając do wytwarzania groźnych dla nas sytuacji w bezpośredniej bliskości naszej bramki. Czyli wygraliśmy ,ale mecz pozostawił niedosyt i obawy co do świetlanej
Co do oceny sędziego Szymona Marciniaka to daleko mi do obiektywizmu, bo bez tortur wyznaję ,że jestem wielkim fanem jego sposobu i metod prowadzenia zawodów. Od czasu jak poprawił przygotowanie fizyczne i jest blisko każdej akcji oraz owocnie współpracuje z VAR nie ma on żadnego słabego punktu. Wczoraj dał popis sędziowania jak silnie utalentowany aktor charakterystyczny