A+ A A-
  • Kategoria: Wokół boiska
  • gawin76

Miedź - Legia 2-2: Niewykorzystana okazja

W poniedziałkowy wieczór Legia zmierzyła się w Legnicy z Miedzią. Nasza drużyna przystąpiła do meczu ze świadomością, że punkty w Radomiu stracił Raków i pojawiła się szansa na zmniejszenie straty do zespołu z Częstochowy. Niestety ta szansa została zmarnowana. Po słabym meczu Legia z trudem zremisowała z Miedzią. Dwie bramki dla Legii zdobył Josué.

 

Trener Runjaić prawdopodobnie nie chciał ryzykować zawieszenia Jędrzejczyka i Wszołka na mecz z Lechem, bo obaj zaczęli na ławce rezerwowych. Szansę gry od pierwszych otrzymał między innymi Baku. Skład naszej drużyny wyglądał następująco: Hładun – Nawrocki, Augustyniak, Ribeiro – Baku, Josué, Slisz, Kapustka, Mladenović – Muçi, Pekhart. Gospodarze rozpoczęli w składzie: Abramowicz - Gülen, Mijušković, Niewulis, Carolina - Drachal, Dominguez, Tront, Chuca, Wełkowski – Henríquez.

Od pierwszych minut Legia prowadziła grę w ataku pozycyjnym. W 10. minucie zza pola karnego uderzył Kapustka, ale strzał naszego pomocnika był bardzo niecelny. W 22. minucie Slisz uderzył piłkę głową po wrzutce Josué z rzutu wolnego, jednak Abramowicz spokojnie złapał piłkę. W 24. minucie Pekhart pomylił się po dośrodkowaniu Mladenovicia. W 27. minucie legionistom przydarzył się błąd w rozegraniu. Nawrocki ryzykownie wycofał do bramkarza, Henríquez wyłuskał piłkę Hładunowi i podał do Domingueza, który oddał strzał. Piłka po rykoszecie wpadła do bramki Legii. Miedź prowadziła 1:0. W 41. minucie przerwana została długa passa Legii bez bramki zdobytej bezpośrednio do z rzutu wolnego. Do piłki ustawionej tuż przed polem karnym podszedł Josué i znakomitym, technicznym uderzeniem doprowadził do wyrównania.

Do przerwy było 1:1. Legia grała bardzo spokojnie, chwilami wręcz nonszalancko. Nie mógł nas satysfakcjonować ani wynik, ani postawa legionistów.

Niestety gra naszej drużyny po przerwie wyglądała jeszcze gorzej. W drugiej minucie po przerwie legioniści znów niezbyt dobrze poradzili sobie z presją gospodarzy. Żółtą kartkę za faul ujrzał Nawrocki, a Miedź miała rzut wolny z bocznej strefy boiska. Chuca uderzył bezpośrednio i Hładun musiał wybić na rzut rożny. W 50. minucie Miedź odzyskała prowadzenie. Chuca przeciął dośrodkowanie w pole karne i z bliska nie dał szans Hładunowi. W 61. minucie Baku odebrał piłkę przeciwnikowi. Atak Legii strzałem na bramkę Miedzi zakończył Muçi. Abramowicz odbił strzał naszego zawodnika. W 62. minucie w Legii doszło do trzech zmian. Jędrzejczyk, Wszołek i Carlitos zastąpili Nawrockiego, Baku i Kapustkę.  W 78. minucie Rosołek i Çelhaka zmienili Pekharta i Slisza. W 80. minucie żółtą kartką upomniany został Ribeiro. Potem mecz został przerwany na kilka minut z powodu pirotechniki na stadionie. W doliczonym czasie gry Wszołek nabił rękę jednego z obrońców Miedzi. Sędzia Kos po analizie VAR podyktował rzut karny. Do piłki podszedł Josué i mocnym strzałem pokonał Abramowicza. Kilka minut później Miedź umieściła piłkę w bramce Legii, ale doszło do tego po spalonym. Mecz zakończył się remisem 2:2.

To był najgorszy mecz Legii od porażki w Płocku na jesieni ubiegłego roku. Bardzo żal straconych punktów, bo wygrana na boisku zdecydowanie najsłabszej ligowej drużyny była obowiązkiem w kontekście ewentualnego pościgu za Rakowem. Niestety, grając w ten sposób, trudno pokonać nawet ekstraklasowego outsidera.

Legioniści wydawali się zmęczeni i zdekoncentrowani, popełniali mnóstwo drobnych boiskowych niedokładności. Raziła niska intensywność w prowadzeniu gry ofensywnej, martwiła wyraźnie słabsza forma Nawrockiego czy Kapustki. Szkoda zmarnowanej szansy, choć było wiadomym, że taki mecz prędzej czy później musi się zdarzyć. Kolejne ligowe emocje w najbliższą niedzielę. Na Łazienkowskiej dojdzie do prestiżowego starcia z Lechem Poznań.

Dyskusja (4)
1poniedziałek, 10, kwiecień 2023 23:04
CTP
"Niewykorzystana okazja", to baaardzo delikatny tytuł. Nie nazywajmy szamba perfumerią. To była czystej wody kompromitacja. Może mniej Familiady a więcej treningów.
Dziwiłem się Santosowi, że nie powołał Nawrockiego, przynajmniej na ławkę. Po jego dzisiejszym występie przestałem się dziwić. Gość jest z formą w tak głębokim lesie, że nie wiadomo, czy znajdzie wyjście do końca tego roku. Nie mam pojęcia, dlaczego wyszedł na plac, zdaje się, że limit gry młodzieżowców mamy już ogarnięty (3000 minut). Rozumiem, że Kostja bał się o kartkę dla Jędzy ale zdaje się, że mamy jeszcze takiego piłkarza jak Rose. A tak: cnotę stracił a rubelka nie zarobił.
Drugi ancymon, czyli Mladen. Uważam, że Legia powinna zrobic listę skautów, którzy byli na meczu z Rakowem i wysłać im dzisiejsze popisy tego piłkarza a zwłaszcza to, jak olał strzelca drugiej bramki dla Miedzi. Nie cierpię grajków, którzy grają tylko wtedy, gdy widzą szanse, żeby czmychnąć za granicę.
Trzeci, czyli Baku: gość najwyraźniej jest wyjątkowo odporny na wiedzę, bo Legia swój sposób gry tłucze na treningach już od kilku miesięcy a ten cały czas nie jest w stanie ogarnąć, gdzie ma biec i co ma zrobić z piłką.

Mamy 7 kolejek do końca. Puchary na 99% zapewnione (18 pkt nad 5 miejscem). Chyba najwyższy czas, żeby powoli szukać następców wśród legijnej młodzieży.
2poniedziałek, 10, kwiecień 2023 23:46
Senator
Przeczytałem fajny wpis na tt . Gość już się „bał” ze Runjaić odmienił nam Legię. A tu jednak nie, zobaczyliśmy starą klasyczną Legię . Jak jej kibicuje od tych siedemdziesiątych lat, tak pamietam ze odgrywały nas największe patałachy typu Odra Opole , Szombierki Bytom czy inne Siarki Tarnobrzeg . Nie honor dla Legii porządnie zagrać z takimi tuzami jak Nieciecza czy Miedź z Legnicy . Tak było jest i będzie . My stworzeni jesteśmy do wyższych celów niż wygrane z Wodzisławiem czy Miliarderem Pniewy .
3wtorek, 11, kwiecień 2023 09:30
CTP
Nie do końca się zgodzę, Senatorze i tutaj będę bronił Runjaica. Legia obecnie gra zupełnie inną piłkę, niż za Vuko, czy nawet wcześniej za Michniewicza. Dla mnie jest to niemal kopia stylu gry obecnej Barcelony. Podobieństwa zaczynają się już w fazie budowania akcji od naszej bramki, gdzie bramkarz jest ostatnim obrońcą, który aktywnie uczestniczy w rozgrywaniu. Taki styl gry wydaje się ryzykownym ale w momencie, gdy uda się nam wyjść spod pressingu krótkimi, szybkimi podaniami, to mamy autostradę do bramki przeciwnika. Problem pojawia się, gdy przeciwnik zamuruje własną bramkę i gra bardzo agresywnie licząc na kontry. Zresztą, ten problem ma również Barcelona, której wielokrotnie w tym sezonie tyłek ratował Ter Stegen. Niestety, ten styl grania tak ma i trzeba się przyzwyczaić.
To, co się nie zmieniło, to, niestety, mentalność. I z Kaliszem i z Miedzią nasi piłkarze wyszli na boisko z przeświadczeniem, że się samo wygra. Josue, to we wczorajszym meczu chyba więcej machał rękami, niż kopał piłkę nogami. Być może, takie podejście do meczu można by zmienić, gdyby ta nasza ławka nie była aż tak słaba jakościowo a ci z pierwszej 11-tki czuliby na plecach oddech konkurencji. Niestety, transfery na obecny sezon były przeprowadzane na zasadzie zarządzania kryzysem, stąd takie wynalazki jak Pich, Sokołowski, czy ten nieszczęsny Baku. Ja liczę na to, że na przyszły sezon będą one już o wiele bardziej przemyślane, zwłaszcza, że już wiemy, że będzie nas czekać gra na 3 frontach.

A żeby nie było pesymistycznie, wczoraj z ciekawości obejrzałem mecz Rakowa i to jest taka mała iskierka nadziei na te 7 pozostałych kolejek. Oni zagrali jeszcze gorzej, i gdyby Radomiak miał choć pół napastnika, to nawet tego 1 pkt by nie zdobyli. Jestem bardzo ciekaw, czy to był efekt tego, że Papszun musiał siedzieć na trybunach (za kartkę), czy "wielki rakuf" zaczyna właśnie plątać się o własne nogi na parę metrów przed metą.
4wtorek, 11, kwiecień 2023 12:20
Zbyszek
Właścicielem Miedzi Legnica od 12 lat jest p. Andrzej Dadełło o którym w "warszawce'" cichutko , bo kto z pismactwa by się fatygował w tamtejsze ostępy. A to dzięki takim jak on pasjonatom Polski futbol odradza się na prowincji. Co prawda twierdzi on,że włożył w Miedz kilkadziesiąt mln zł,ale to połowiczna prawda, bo jego firma świadczy usługi finansowe i ma wysoki zysk przy dość niskich kosztach i musiałaby odprowadzać spore podatki ,a tak klub zwiększa koszty i zmniejsza podatki . Chlubi się, że sam uprawiał sport, co prawda szachy ,ale był wicemistrzem akademickim Europy . Podkreśla te szachy , bo to sport umysłowy i na swój sposób elitarny , wręcz arystokratyczny. Za najważniejszą figurę w szachach uważa króla, co zbyt odkrywcze nie jest Smile. Dla niego szachy to przewidywanie ruchów przeciwnika ,to strategia i analiza . Jego zdaniem w tym myśleniu szachy są przeciwieństwem polskiego futbolu, który przypomina hazard.Dlatego w piłce widzi głównie biznes i odniesienia do niego.W istocie szachy to dość prymitywna gra oparta na pojemnej pamięci i dlatego żaden szachista nie ma prawa wygrać z przyzwoitym programem komputerowym. Piłka zaś jest grą nieprzewidywalną w swej przewidywalności. Nie uważa, aby celem jego zaangażowania było utrzymanie za wszelką cenę,ale dążenie do tego ,aby Miedz była coraz mocniejsza.

Z tych hasłowo podanych wynurzeń widać ,że Dadełło posiada dobre przygotowanie do zarządzania na poziomie propedeutycznym ,ale ma problem z przeniesieniem tej wiedzy na poziom klubu . Dodajmy nie on jeden.
Skrótowo wymienię siedem powszechnie przez prakseologię uznanych kluczowych obowiązków szefa każdej organizacji.
1. Ma on wyznaczać i osiągać cele biznesowe.
Wyznaczanie i osiąganie celów biznesowych dotyczy każdego elementu strategii, planowania i wykonawstwa.Nie chodzi tylko o wymiar finansowy.
2.Musi stale się rozwijać poprzez innowacyjność.
Lider musi stale dostosowywać swe działanie do zmieniających się okoliczności wewnętrznych i zewnętrznych.
3.Musi rozwiązywać problemy i podejmować kluczowe decyzje.
Nauka powiada,że nieosiągnięty cel to efekt niewłaściwie rozwiązanego problemu. Przywódcy nie wolno "uciekać" przed problemami lub udawać ,że się ich nie dostrzega, bo nierozwiązane problemy nie znikną.
4.Szef musi ustalać priorytety i skupiać się na kluczowych zadaniach.
Jednym z najważniejszych zadań jest takie rozlokowanie ograniczonych zasobów, zwłaszcza ludzi i pieniędzy, i na tych obszarach ,aby w największym stopniu przyczyniły się do powodzenia. Jest to zgodne z prawem wyłączonego wyboru " Jeśli zrobisz jedną rzecz , to oznacza,że nie zrobisz innej". Tym najszczuplejszym zasobem jest czas , bowiem jest on ograniczony, nietrwały, nie do odzyskania i nie do zastąpienia.Sposób wykorzystania czasu determinuje możliwość osiągnięcia celów.
5.Lider musi być wzorem do naśladowania.
Prof. Albert Schwietzer napisał " Musisz uczyć ludzi w szkole przykładu, ponieważ nie nauczą się w żadnej innej". Przykład jaki daje się swoim charakterem,postawą , osobowością, nawykami , traktowaniem innych nadaje ton całej organizacji . W firmie ( klubie) morale samo się nie podnosi , ono płynie z góry.
6.Przywódca musi inspirować i motywować,aby podlegli mu pracownicy podążali za nim .
Prof . Tom Peters twierdzi,że najlepsi liderzy nie kształcą naśladowców, lecz liderów.Czyli jeżeli nikt nie podąża za szefem to znaczy ,że nie jest on liderem. Nikt nie odniesie sukcesy jeżeli nie jest słuchany, jeżeli nikt mu nie wierzy , jeżeli jego słowa są lekceważone.Gdy ludzie pracują bez zapału, tylko dla pieniędzy - zawiedzie nawet najwspanialsza strategia.W takich sytuacjach tzw. autorytet funkcjonalny nie wystarczy, trzeba zdobyć wiarę, szacunek i zaufanie.
7. Sprawdzalnym kryterium oceny jest skuteczność.
To nie chęci , nie strategia ,ale efekty działania decydują o ocenie jakości przywództwa.

Jednocześnie nauka dowodzi,że każdy kryzys jest szansą na postęp, na rozwój ,ale pod warunkiem unikania popełnionych błędów.

Miedz Legnica awansowała do ESY w sezonie 2018/19 i od razu spadła. Ponownie awansowała w sezonie 2022/ 23 i jest na ostatnim miejscu w tabeli i biorąc pod uwagę te fakty można stwierdzić, że według kryterium skuteczności pan Dadełło jako szef zawodzi.
W sezonie 2018/19 trenerem zespołu pozostał doświadczony Dominik Nowak , który awansował z I ligi ,a trzon drużyny tworzyli zawodnicy , którzy wywalczyli awans,że wymienię: Grzegorz Bartczak, Bozicz, Kwame - obrona, Augustyniak ( ten sam) , Garguła. Łobodzinski - pomoc , Mateusz Piątkowski i Fabian Piasecki - atak . A więc zawodnicy na ogół starsi i wypaleni. Pomimo tułania się w ogonie tabeli trener nie został zmieniony ,a zespół nie doznał istotnego wzmocnienia.
Podczas gry w I lidze zwolniony został trener Nowak, którego zastąpił b. zawodnik Wojciech Łobodziński ,a także odeszli starsi gracze . Po awansie w obecnym sezonie trener pozostał ten sam ,ale sprowadzono latem , jak i w przerwie zimowej kilku zawodników z niezłym CV.Kiedy zespół zaczął seryjnie przegrywać trenerem został młody ,ale już doświadczony Grzegorz Mokry. Spośród sprowadzonych wymieńmy takie nazwiska jak : Aurtenetxte ( 30 lat, 182 cm), Carolina ( 176 cm), Martinez ( 170 cm) , Matynia ( 182 cm) , Masouras ( 181 cm) ,Muuskovicz ( 185 cm) - obrona, Bahaid ( 176 cm), Caciabane ( 173 cm) Dominguez ( 173 cm), Garcia ( 179 cm) czy Tront ( 174 cm) - pomoc , Henriquez( 180 cm) , Zapolnik ( 182 cm)- atak. Tylko niechciany w Rakowie Niewulis ma 190 cm wzrostu.
Ja nie twierdzę,że niski wzrost zawodników Miedzi jest wyłączną przyczyną ich niepowodzeń,ale niewątpliwie ma swój istotny udział. Piłka w ligowych wydaniu na naszych boiskach jest oparta na fizyczności ,a więc na sile i na wybieganiu . Zaś zawodnicy Miedzi pod względem siłowym i skoczności ustępują rywalom ,co widać zwłaszcza w obronie i ataku. Można w dużym stopniu te różnice we wzroście zniwelować techniką i taktyką , w tym zgraniem zespołu jako całości . Lecz ten czynnik nie mógł zostać należycie wykorzystany z trzech powodów ,a mianowicie nietrafny dobór trenerów, problemów komunikacyjnych oraz niedoczasu. Generalnie uważa się ,że zawodnicy o miernych umiejętnościach techniczno -taktycznych potrzebują trenera warsztatowca, natomiast gracze dość dobrzy pod tym względem potrzebują autorytetu ,a więc tego który wie jak osiąga się sukces. Ani Łobodziński ,ani Mokry takimi autorytetami być nie mogą.
W piłce nożnej porozumiewanie się ( komunikacja) pomiędzy członkami zespołu ma kluczowe znaczenie . Komunikacja bowiem to klucz do percepcji ,a więc do porządkowania swoich wrażeń i poznawania rzeczywistości. Percepcja jest pochodną wiedzy ,a tę nabywa się w procesie uczenia , a bez zrozumienia o czym mowa trudno o naukę. Komunikowanie się nie polega wyłącznie na kontakcie werbalnym, bo są nimi także mimika, gesty,a w futbolu sama piłka implikuje wiele rodzajów zachowań. Niemniej jeżeli zawodnicy pochodzą z wielu krajów to mowa ich raczej nie łączy , ale też wywodzą się oni z różnych szkół piłkarskich , są nieco odmiennie wyszkoleni , nauczeni gry w innych stylach, a i różni ich to co nazywamy ogólnie kulturą narodową. Nadto każdy zawodnik ma inny pułap zdolności adaptacyjnych co oznacza,że na zgranie i zrozumienie trzeba czasu . W Miedzi o tych problemach zapomniano i dlatego zupełnie poprawnie wyszkoleni zawodnicy osiągają wyniki poniżej ich umiejętności.
Aby wygrać z zespołem Miedzi to trzeba równocześnie wykorzystać przewagę w różnicy wzrostu oraz w zgraniu , a więc trzeba grać agresywnie, na dużej szybkości i wymienności podań oraz pozycji. Gra statyczna jaką wczoraj zaprezentował nasz zespół oczekiwanego efektu przynieść nie mogła .

Przypadek Miedzi Legnica jest przykładem zmian zachodzących w strukturze terytorialnej futbolu. Analitycy zauważyli ,że do 2012 roku kluby z małych miejscowości odnosiły sukcesy w rozgrywkach krajowych i europejskich ( o czym piszą autorzy " Futbonomii") . Kluby z prowincjonalnych miast Europy Zachodniej zdominowały piłkę. Socjologowie przyczyn tego stanu rzeczy upatrywali w tym,że piłka w wielkich miastach nie odgrywała zbyt wielkiej roli ,a do tego miała konkurencję w innych imprezach masowych.Wielkie miasta nie musiały niczego udowadniać. Stwierdzono przy tym,że największe kluby pochodzą niekoniecznie z największych miast ,ale z największych ośrodków przemysłowych. Historycy dzielą dominacją małych ośrodków na dwa okresy 1970-1981 oraz 1982- 2012 ,w pierwszym było to pochodną przemysłu i klasy robotniczej ,a w drugim budowa w mniejszych miastach dużych stadionów. Po 2012 roku ten trend uległ zmianie wskutek zdominowania finansowania klubów przez wpływy z transmisji telewizyjnych . Kluby z małych miast zaczęły przeżywać kłopoty finansowe, bo zaplecze w ilości kibiców działało na ich niekorzyść. Rozwój ekonomii piłkarskiej - coraz większe kontrakty telewizyjne, nowe, większe stadiony, swobodny przepływ zawodników, sieć połączeń komunikacyjnych - przynosiły korzyści najpopularniejszym klubom. Duże miasta rozrastają się kosztem mniejszych, bo ludzie przenoszą się tam gdzie są pieniądze. Statystycy na bazie tych obserwacji sformułowali "prawo proporcjonalnego wzrostu", a ono oznacza ,że większe miasta i większe kluby będą coraz bardziej dominować na rynku piłkarskim. W Polsce ta tendencja zaczyna być widoczna z pewnym opóźnieniem w stosunku do Zachodu,ale widać coraz bardziej,że kluby w dużych ośrodków miejskich odzyskują utracone na początku transformacji pozycje. Tym samym wskazany trend takim miasteczkom jak Legnica nie sprzyja.

Po spotkaniu Legii z KKS Kalisz zakończonym wymęczoną wygraną , jak zwykle znaleźli się publicyści oferujący proste rozwiązania złożonych problemów , tym razem w postaci znaczącego zwiększenia obsady kadrowej zespołu Legii ,po to ,aby dokonywać rotacji czyli mistyfikacji . Skoro od meczu z Rakowem upłynęły 3 dni to zdaniem tych znawców czas był za krótki i trzeba na Kaliszan było rzucić nowe siły. Otóż jest to myślenie z gruntu fałszywe, bowiem nie znajduje ,ani praktycznego ( żaden poważny klub tak nie funkcjonuje) ,ani teoretycznego ( wiedza fizjologiczna) uzasadnienia. Działanie każdego klubu osiągającego sukcesy opiera się na trzech filarach : konkurencji , selekcji i hierarchii.Można wyobrazić sobie oczywiście ,że jakiś bardzo bogaty klub kupuje znakomitych zawodników tylko po to ,aby osłabić konkurentów,ale to byłoby działanie samobójcze, bo poziom konfliktowości zniweczył by taki pomysł. Nie znaczy to ,że w Legii jest nadmiar dobrych graczy i nie należy szukać wzmocnień. Owszem .ale tylko kierunkowo i na zasadzie wymienialności. Generalnie kierunek jest jeden ,a mianowicie "nauczenie " organizmów zawodników do gry w rytmie dwa razy w tygodniu. W Legii problemem nie jest mała ilość wysokiej klasy zawodników, ani ich przygotowanie motoryczne,ale niewystarczający poziom koncentracji. Można odnieść wrażenie ,że to co nazywamy profesjonalnym traktowaniem obowiązków jest spychane w świadomości zawodników przez podejście emocjonalne , które uzależnione jest od klasy przeciwnika. Tak było w Kaliszu i tak samo wczoraj w Legnicy.

Gawin opisał przebieg wczorajszego spotkania. Ja natomiast ,tym razem podzielę się swymi spostrzeżeniami w sposób nieuporządkowany , nieusystematyzowany ,na zasadzie "burzy mózgu" zgodnej wyłącznie z rytmem meczowym.

Refleksje w trakcie obserwacji gry Miedzi.
Trener Mokry dokonał zmiany ustawienia z gry "trójką" w obronie na grę "czwórką" co świadczy z jednej strony o desperacji trenera, ale z drugiej o chęci poddania ostremu sprawdzianowi nowego dla nich ustawienia , bowiem Miedź grała w poprzednich meczach w obronie mocno niepewnie.Sprawdzian wypadł tak sobie, gdyż drużyna Legii za mocno obrony Miedzi nie naciskała.
Zespół Miedzi upatrywał szans na stworzenie zagrożenia pod bramką Legii akcjami oskrzydlającymi, ale chyba miały one na celu tylko postraszenie naszej obrony , bo prowadzone były bardzo małymi siłami.
W obronie zawodnicy Miedzi grali bardzo agresywnie, zagęszczona strefą starając się nie dopuszczać graczy Legii do wymiany celnych podań w rejonie podbramkowym.
W miarę upływu czasu paru graczy Miedzi widząc ,że kilku naszych broniących nie przykłada się do gry z należytą starannością oraz wymienia bez sensu podania w obrębie pola karnego nie opuszczało tego rejonu. Nasza niechlujna gra przyniosła im korzyść.
Po przerwie trener Mokry miał dość łatwe zadanie taktyczne , bo nie trzeba było być "prorokiem" ,aby przewidzieć,że zespół Legii ruszy do ataku,aby wygrać mecz . Tym samym rodzaj gegenpressingu ( oczekiwanie na przechwyt piłki przed polem karnym i natychmiastowy szybki atak) był naturalnym posunięciem. To ,że przyniosło ponownie bramkowy efekt było spowodowane tym,że Mladenovicz, Nawrocki i Augustyniak do mocarzy w specjalności bronienia nie należą.
Po zdobyciu prowadzenia Miedz ustawiła się 6-3-1 i grając niską strefą kontrolowała przestrzeń przedbramkową.
W drużynie Miedzi znakomicie pokazał się Dawid Drachal ( 18 lat) , któremu z Escoli Varsovia bliżej było do Legnicy, niż do Legii Smile. To ukazuje iluzoryczność i fałszywość dogmatu o Legijnej naszości jako nadrzędnej wartości.
Nie wiemy kto "zadymił" w 82 ' ,ale przerwa w meczu powinna być teoretycznie , na zasadzie odbicia, korzystna dla Legii, bo Miedzi 'żarło" ,a nam przeciwpołożnie i mogliśmy zacząć układanie gry ponownie od podstaw. Niestety nasz zespół nie był w stanie wybić Miedziowych z ich rytmu gry .Zaś Mokry jak wytrawny wyga zarządzał chaosem ( szykowanie zmian, "kradzież" czasu gry i dokonywanie zmian).
Miedz nie straciła bramki z gry co Legii nie należy poczytywać za sukces.

Refleksje tyczące poczynań zespołu Legii .
Wiemy ,że po meczu z KKS Kalisz silnie poobijani byli Josue, Jędrzejczyk i Kapustka i nie nie brali udziału w dwóch treningach. Trener Runjaicz wystawił od pierwszej minuty Kapustkę i Josuego ,a na ławie posadził Jędrzejczyka i Wszołka. Przebieg spotkania sprawił,że obaj i tak weszli na plac gry, a zszedł bardzo słabo grający Kapustka. Josue w początkowej fazie też grał niemrawo, ale w miarę upływu czasu prezentował się coraz korzystniej.
Obserwując założenia taktyczne na wczorajsze spotkanie oraz dobór zawodników można było łatwo dojść do wniosku, że na pierwszym planie nie był mecz Miedzią ,ale z Lechem.
Nasza drużyna wyszła na boisko z nastawieniem pokazania, kto tu rządzi , kto kogo ma się bać oraz zdobycia przewagi bramkowej ,aby spokojnie kontrolować przebieg spotkania .Tyle tylko ,że ruszaliśmy się jak muchy w smole.
W trzecim kolejnym meczu ( Raków i Kalisz) trener Runjaicz postawił przed Augustyniakiem zadanie wychodzenia z piłką z obrony i przenoszenia jej pomiędzy formacjami. O ile z Rakowem i Kaliszem Augustyniak mając za plecami Jędrzejczyka poczynał sobie nader śmiało i odważnie, to wczoraj bez tego podparcia był znacznie ostrożniejszy.
Nasza drużyna najkorzystniej prezentuje się nie wchodząc w bezpośrednie interakcje z rywalami , bo gra w szamotaninie tak jak wczoraj to nie jest nasza najmocniejsza strona.
Wręcz kłuł w oczy niski poziom koncentracji większości naszych zawodników, który okresowo sprawiał wrażenie lekceważenia zajmującego ostatnią pozycję w tabeli rywala,a czego skutkiem była utrata bramki.
W I połowie nasz zespół grał leniwie, bez należytego zaangażowania , jak by dominowało przekonanie ,że mecz sam się wygra . Mieliśmy przewagę tylko w taktycznych aspektach, ale nie przekładało się to na wytwarzanie sytuacji bramkowych.Właściwie jedyny widoczny efekt tego stanu to to,że przechwytywaliśmy większość tzw. bezpańskich piłek dzięki lepszemu stawiania się.
Gra w I połowie i na początki drugiej potwierdziły ,że wprowadzenie do I składu Nawrockiego po dłuższej przerwie w grze można było uznać za osłabienie naszej drużyny.
Nasz zespół nie wyciągnął konstruktywnych wniosków z faktu ,że może stracić piłkę bawiąc się nią w pobliżu własnej bramki i nadal ryzykowaliśmy utratą kolejnego gola . Do tego trzymaliśmy pod własną bramką zbyt dużą liczbę graczy.
W II połowie graliśmy jeszcze wolniej i bardziej przewidywalnie, niż w I połowie.
W 62' Runjaicz stracił cierpliwość i dokonał 3 zmian , bo zachodziła obawa,że w przypadku porażki z Miedzią mecz z Lechem będzie tylko o prestiż.
Zmiany w składzie niczego pozytywnego do naszej gry nie wniosły , poza tym,że zaczęliśmy iść do przodu na zasadzie okrzyku :hurra, czyli zamiast nastawienia na jakość, poszliśmy na ilość akcji.
Nawet Josue nie potrafił uporządkować naszej gry w postaci wyszukiwania luk w ich obronie oraz zmuszania ich do popełniania błędów.
To ,że nie zdobyliśmy żadnej bramki z gry - chluby naszej drużynie nie przynosi.

Po komentarzach po meczu Lecha z Pogonią można było dojść do przekonania ,że arbitrzy zostali pozbawieni prawa do popełnienia błędu. To przypomina obłęd,ale im mocniej taki przekaz funkcjonuje w mediach ,tym bardziej kibole w tę nierzeczywistość wierzą.Nagonka na sędziego Raczkowskiego była tego rodzaju, jak by on popełnił zbrodnieę , jak by kogoś zamordował. To przerażające ,że sygnał do tego medialnego linczu dał "koksiarz" Salamon, który był winny straconej bramki przez Lecha ,a który o swoje zawinienia oskarżył sędziego spotkania.To trudne do pojęcia ,że w konflikcie o nieoczywiste racje przyznaje się rację kopaczowi.Przypomnijmy ,że sędzia Raczkowski nie odgwizdał faulu obrońcy Pogoni przyznając Lechowi przywilej korzyści w sytuacji w której Lech szedł z akcją na bramkę Pogoni 3 na 2 . Trudno ,aby sędzia był "duchem świętym" i przewidział,że Lech straci najpierw po frajersku piłkę ,a po chwili jeszcze bardziej po frajersku bramkę, którą zawinił Salamon. Ponoć prezes Lecha wymusił na szefie Kolegium Sedziów ,że Raczkowski nie będzie sędziował ich spotkań.Gdyby tak było to byłby absolutny skandal , bo sędziowie obawialiby się podejmować decyzji przeciwko Lechowi. Lecz przy tej okazji widać moc PR Lecha , który ma kieszeniach większość mediów.
Sędzia wczorajszego spotkania Damian Kos nie miał trudnego zadania ,a mimo to nie zasłużył na pozytywną ocenę . Wbrew deklaracjom o chęci wygrania z Legią zawodnicy Miedzi nie dążyli do tego celu za pomocą ostrej i bezkompromisowej walki o każdą piłkę i o każdą piędź terenu. Pewnikiem ma to także związek z tym,że większość graczy Miedzi jest dobrze wyszkolona technicznie i że do osiłków nie należą. A ponieważ zawodnicy Legii także wolą technikę od bijatyki , to grano ambitnie, agresywnie ,ale nie brutalnie.Przy takim podejściu do siebie zawodników to sędzia tak naprawdę pełni rolę regulatora,a nie "karzącej ręki sprawiedliwości" . Więc jeżeli były faule to wynikały one nie ze złośliwości, ale były raczej przypadkowymi zdarzeniami , więc karanie zawodników żółtymi kartkami było przejawem durnej nadgorliwości . Właściwie tylko kartka dla Velkovskieygo w 51 ' miała usprawiedliwienie w chęci wmuszenia bezpodstawnego rzutu karnego.Natomiast w końcówce spotkania arbiter się zagubił podejmując sprzeczne z przebiegiem zdarzeń decyzje i dopiero VAR uratował go przed blamażem. W 93 ' widział zagranie piłki ręką przez gracza Miedzi w polu karnym ,ale uznał ,że nie miało znamion umyślności, zaś w ostatniej minucie był gotów uznać bramkę dla Miedzi zdobytą ze spalonego. To świadczy o mikrym talencie Kosa, bowiem mógł on podjąć albo właściwą,albo błędną decyzje i w obu wypadkach pobłądził. Opisuję te fakty bez emocji , na zasadzie relacji i nie wyobrażam sobie ,abym z tego powodu namawiał kogokolwiek do odsuwania go od zawodu.

Na koniec warto zauważyć,że gorsze zespoły od Legii ogrywały spokojnie Miedz Legnica . Więc nasze męczarnie są trudne do zrozumienia i jasno dowodzą,że Legia do klasowych drużyn nie należy .

Twoja opinia

Nazwa uzytkownika:
Znaczniki HTML są dozwolone. Komentarze gości zostaną opublikowane po zatwierdzeniu. Treść komentarza:
yvComment v.2.01.1