A+ A A-

Warta - Legia 1-0: Najgorsza twarz

Legia nie odniosła zwycięstwa w trzecim ligowym meczu z rzędu i poniosła pierwszą porażkę na wiosnę. Po bardzo słabej grze nasza drużyna uległa w Grodzisku Wielkopolskim Warcie Poznań. Wygląda na to, że ligowe emocje w tym sezonie dobiegły dla nas końca.

 

Trener Runjaić dokonał kilku zmian w składzie. Do bramki wrócił Tobiasz, w ataku zabrakło duetu Pekhart – Muçi. Wyjściowa jedenastka Legii wyglądała następująco: Tobiasz – Nawrocki, Augustyniak, Ribeiro – Wszołek, Josué, Slisz, Kapustka, Mladenović – Carlitos, Rosołek. Gospodarze rozpoczęli w składzie: Lis - Kiełb, Stavrópoulos, Szymonowicz, Ivanov, Matuszewski - Szmyt, Żurawski, Mäenpää, Szczepański – Zreľák.

W pierwszej fazie mecz toczył się w spokojnym tempie. Legia przeważała, ale nie stwarzała okazji strzeleckich. W 19. minucie piłkę w polu karnym otrzymał Carlitos, obrócił się, ale uderzył niecelnie. W 29. celnie z dystansu uderzył Slisz, jednak Lis nie miał problemu z interwencją. Kilka minut później Carlitos uwolnił się od obrońców, oddał płaski strzał, ale był on zbyt lekki, by pokonać Lisa. Warta zaczęła wykazywać większą aktywność w końcowych minutach pierwszej części spotkania. W 43. minucie niecelny strzał z dystansu oddał Szczepański. Minutę później Kapustka przejął piłkę i zainicjował kontrę. Nasz pomocnik otrzymał podanie zwrotne od Carlitosa, strzelił po ziemi, ale Lis odbił piłkę. Minęło kilkadziesiąt sekund i znów dobrą okazję mieli gospodarze, na szczęście Zreľák fatalnie rozwiązał tę sytuację.

Do przerwy było 0:0. Mecz był mało emocjonującym widowiskiem.

Początek drugiej połowy należał do Warty. Legioniści tracili piłkę przy próbie wyprowadzenia ataku. W 51. minucie Zreľák wbiegł w pole karne, oddał strzał, ale chybił. W 58. minucie Augustyniak mocnym uderzeniem umieścił piłkę w bramce Warty, jednak wcześniej na spalonym znajdował się Ribeiro i bramka nie została uznana. W 64. minucie Josué został ukarany żółtą kartką za impulsywną reakcję po faulu. Minutę później dobrą okazję miał Carlitos, który otrzymał podanie od Wszołka, ale uderzenie Hiszpana było bardzo słabej jakości. W 67. minucie po kolejnej stracie Legii Szmyt przejął piłkę i podał do Zreľáka. Napastnik Warty oddał płaski strzał w długi róg i Tobiasz musiał wyciągać piłkę z bramki. W 75. minucie Pich, Baku i Strzałek zastąpili Josué, Mladenovicia i Carlitosa. Tuż po zmianach legioniści mieli rzut rożny. Świetną okazję miał Rosołek, jednak trafił w stojącego na linii bramkowej Zreľáka. W 81. minucie Ribeiro uderzył niecelnie po wrzutce Baku. W 84. minucie Çelhaka i Rose zastąpili Slisza i Nawrockiego. Legia mogła wyrównać po nieporozumieniu w defensywie Warty, ale Baku nie zdążył oddać strzału. W doliczonym czasie gry ładny strtzał na bramkę Warty oddał Strzałek, jednak Lis popisał się dobrą interwencją.

W piątkowy wieczór komplet punktów zdobyła drużyna, która bardziej przyłożyła się do swojej pracy. Warta grała prosty futbol, ale była przygotowana i na niespieszne konstruowanie ataku pozycyjnego w wykonaniu legionistów, i na znane już całej lidze problemy Legii z wyprowadzeniem piłki spod swojej bramki. W grze naszej drużyny brakowało energii, intensywności, lekkości. Josué dreptał, Wszołek i Mladenović niechlujnie dośrodkowywali, Carlitos fatalnie strzelał. Niestety trudno pokonać solidnego, zdeterminowanego ligowca, wychodząc na boisko jak za karę. Ostatnie prawdziwe emocje w tym sezonie czekają nas w finale pucharu Polski, ligę trzeba jednak dograć i miejmy nadzieję, że w końcowych kolejkach Ekstraklasy tak nieudany mecz w wykonaniu legionistów już się nie powtórzy.

Dyskusja (5)
1piątek, 21, kwiecień 2023 23:03
Senator
Nie chce mi się gadać , Apetytu tez nie mam . Trzecie miejsce i tak będzie wynikiem ponad stan . Cały weekend sp..
2sobota, 22, kwiecień 2023 08:37
Baron
Odnoszę wrażenie, że dla kilku piłkarzy w koszulkach Legii liga skończyła się po zwycięstwie z Rakowem, i jedyne co być może będą chcieli osiągnąć to wygrana w finale Pucharu Polski. Mnóstwo jeszcze pracy przed Runjaicem i Zielińskim. Jeśli uda się utrzymać drugie miejsce na koniec sezonu to będzie to ogromny sukces. Cóż... taki mamy klimat.
Co do meczu to - no comment.
3sobota, 22, kwiecień 2023 11:37
Bartłomiej
Strasznie to dziś wyglądało, jakby nasi byli kompletnie wypruci po Rakowie i nie mieli kompletnie sił oraz chęci na granie w kolejnych meczach. Ciężko powiedzieć czy to wina braku rywalizacji na większości pozycji, szczególnie na wahadłach, czy piłkarze byli tak przekonani o swojej zajebistości że po pokonaniu Rakowa pomyśleli, że przed każdym meczem rywale im się pokłonią i wygrają na stojąco. Nie było tak naprawdę nikogo wczoraj o kim można powiedzieć, że zagrał dobry mecz. Każdy u nas chyba zapomniał że nie było czeskiego wieżowca na ataku, skoro praktycznie non stop Mladenović i Wszołek wrzucali na odwal piłki do nikogo. Rosołek niby rozegrał 67 ligowy mecz w Ekstraklasie, a od jego debiutu z Lechem prawie 4 lata temu, nie widać u niego żadnego postępu. Wciąż zagubiony na boisku, nie potrafiący się odnaleźć w polu karnym, do każdej sytuacji przymierza się godzinami. Nie rozumiem co się dzieje z Carlitosem, dlaczego zatracił swój całkiem niezły drybling, dlaczego do każdej sytuacji jakiej dochodzi nie oddaje groźnego strzału, jedynie dziś raz przytomnie zachował się z wycofaniem piłki do Kapustki i gdzie faktycznie była to niezła okazja. Obrońcy oraz środkowi pomocnicy w 2 połowie co rusz "popisywali" się kolejnymi stratami piłki. Zmiennicy tradycyjnie nic nie wnieśli na boisko, można nawet powiedzieć że osłabili i tak już słabą wczoraj ofensywę.

Mimo tego nie martwię się o zajęcie 2 miejsca w tabeli, nie dlatego że liczę na nagłą poprawę naszej gry w kolejnych meczach, tylko jak słabi (poza Pogonią) rywale czekają nas w lidze. Można też martwić się tym, że jest to kolejny sezon Kosty, w którym jego drużyna nagle traci seryjnie punkty w ostatnich kolejkach. Wciąż oceniam jego pracę bardzo dobrze, pamiętając o tym co było w poprzednim sezonie i mam nadzieję, że taki spadek formy jest spowodowany wyeksploatowaną pierwszą 11 i zwyczajnie słabymi zmiennikami. Wątpliwości się zaczną, gdy nasza drużyna będzie miała znacznie lepszą głębię składu i 2 solidnymi piłkarzami na każdą pozycję, a i tak końcówka będzie w podobnym stylu. Ale to już dalekie wychodzenie w przyszłość, zwłaszcza u nas skoro ostatnim trenerem, który przepracował pełne 2 sezony był Skorża...
4sobota, 22, kwiecień 2023 11:55
Zbyszek
Warta Poznań jest swego rodzaju ewenementem na piłkarskiej mapie Polski. Jest to klub z wielkimi i prawdziwymi tradycjami , bowiem był jednym z kilku założycieli ligi Polskiej w okresie międzywojennym ( 1927 rok), a po II wojnie światowej posiadał największy stadion klubowy ( pojemność 72 tys. ,a po przebudowie 54 tys.). I został nie tylko wyprzedzony przez Lecha ,ale i jest przez władze Poznania sekowany. Wbrew opiniom prasowym opartych na wynikach I zespołu jest to klub fatalnie zarządzany ,w stanie chaosu organizacyjnego i prawnego, stale na "półkach sprzedażnych", w którym zmiany prezesów i dyrektorów sportowych przypominają karuzelę. Media tych problemów nie zauważają koncentrując uwagę publiki na tanim sentymentalizmie na zasadzie : taki mały, taki biedny, taki bezdomny, a tak dobrze sobie radzi. W tym podziwie tkwi oczywiście racjonalne jądro, bowiem jako spiritus movens Warty występuje jej właściciel od 5 lat Bartłomiej Farjaszewski , który jest jak "czarna materia " spajająca kosmos czyli nicość. To jego niewiarygodna intuicja naprowadziła go na tak skutecznych ,a wcześniej nieznanych trenerów jak Piotr Tworek i Dawid Szulczek. Farjaszewski jeszcze jesienią witał się z "gąską" czyli obgonił Wartę Firmie DD12 Lab (85% akcji) i Ramianovi Mortelazi ( 10%) ,ale już w lutym transakcja stała się nieważna ( kupcy nie zapłacili) i niechciane dziecko wróciło pod jego skrzydła.Wydaje się on być człekiem skromnym i pokornym oraz pogodzony z losem czyli z tym ,że za te marne 10 baniek wyżej dupy nie podskoczy,ale zatrudnił trenera wielce ambitnego, który byle czym się nie zadawala. Z ciężkim sercem zwolnił w listopadzie 2021 roku trenera Tworka, aby po kilku dniach dać szansę Szulczkowi. Obaj byli trenerami nieoczywistymi,ale jak widać zdolnymi i fachowymi . Głównymi zaletami Tworka i Szulczka jest to ,że nie wymagają od miernych graczy cudów, że wiedząc , iż ich umiejętności są mikre, nie stawiają im zadań przekraczających ich możliwości. Taktyka i organizacja gry Warty jest dostosowana do charakterystyki zawodników ,a nie odwrotnie i dlatego jest przyswajana przez drużynę jako zadanie własne ,a nie narzucone ( o tym fenomenie kilka zdań później).
Z kolei tym,który niejako Warcie zapewnia klakę jest dziennikarz Jakub Treć, a którego tekst tchną optymizmem , jest on w stanie wytłumaczyć każde zdarzenie , każde niepowodzenie, głównie na zasadzie , że mogło być znacznie gorzej.
A oto próbki jego "prozy" ze Skarbu Kibica:
- jesień 2020/21 - "Wielka szansa na rozwój". Zespół miał walczyć o utrzymanie w I lidze, a rzeczywistość przerosła najśmielsze oczekiwania. Awans do ESy może być prawdziwym kołem zamachowym klubu. Za postać zespołu uznany Łukasz Trałka.
- wiosna 2020/21 - "Kopciuszek tańczy na balu". Zieloni wprosili się na bal i na nim zatańczyli. Piłkarze Tworka najpierw uczyli się kroków. Pierwsze były nieśmiałe, bojaźliwe, ze zbytnim respektem dla rywali. Tańczenie w rytmie rywali okazało się zgubne,ale choreograf Tworek wymyślił wspaniały układ , po którym poszli za ciosem. Tańcmistrz nie ustanie w wymyślaniu nowych układów i wiosną nie będzie to ich ostatni taniec. Postać to Bartosz Kieliba.
- jesień 2021/ 22 - "Niezmienna rola Zielonych" . Redaktor zauważył,że zespół Tworka pełnił rolę Kopciuszka , który wbrew przeciwnościom losu wprosił się na salony. W nie do końca dopasowanym garniturze, w zbyt ciasnych i zużytych butach . Tak jak w "Seksmisji" Kopernik był kobietę, tak dla Trecia Kopciuszek to mężczyzna.Warta nie nadwyrężyła budżetu, zauważa Treć ( choć nie wyjaśnia jak można go nadwyrężyć) ,aby ścigać się na zamożność i dzięki temu po każdym meczy tańczyli w szatni Zorbę.Ta walka o utrzymanie o mało nie doprowadziła beniaminka do walki o europejskie puchary. Postać to Adrian Lis.
- wiosna 2021/22 - "Odnaleźć się w nowej roli". Drugi sezon potwierdza,że jest dla beniaminka trudniejszy. , bo nieoczekiwanie wpadli w spiralę porażek. Szybko okazało się ,że demonstrowany spokój był na wyrost i uśpił ich samych. Coś się wypaliło, ulotniła się energia pozwalająca sprawić psikusy rywalom.Lecz wcześniej przysnęli działacze i zwolnili Tworka czego publika długo nie mogła zrozumieć. Spodziewano się "strażaka" , a zatrudniono "zielonego" trenera do "Zielonych" co tak spodobało się zawodnikom,że w końcówce rundy zdobyli kilka punktów łapiąc kontakt z grupą "spokojnych" ( to moja parafraza tekstu Trecia) . Postać drużyny to Robert Ivanow.
- jesień 2022/23 -" Zieloni potrzebują impulsu do rozwoju".Trzeci sezon będzie najtrudniejszy, bo odeszło kilku podstawowych graczy z Trałką na czele ,a zespołowi brakuje impulsu w postaci wzmocnień. "Zieloni" muszą mierzyć siły na zamiary, nie chcąc się zadłużać tylko stopniowo rozwijać. Nie mogą sobie pozwolić na nietrafione decyzje , bo margines błędu jest niewielki. Potrzebny jest dopływ gotówki, potrzebny jest nowy inwestor ( tak Treć przygotowywał grunt pod sprzedaż klubu) . Postać to Mateusz Kupczak.
- wiosna 2022/23 - "Nauczeni twardo stąpać po ziemii" . Warta nie ma noża na gardle ,ale cel czyli utrzymanie się nie zmienił . Postać to Jan Grzesik.
I paradoksalnie trudno temu co napisałem i przypomniałem cokolwiek zarzucić, skoro Warta bez własnego stadionu z budżetem najniższym w lidze spokojnie się w niej utrzymuje,a na dodatek sprawia problemy potentatom ,a nawet ogrywa rozkapryszoną Legię.

Niewątpliwie prawdziwe twierdzenia ,że pieniądze i pensje mają bardzo dużą wartość znaczą tyle ,że im więcej pieniędzy tym lepiej dla klubu i dla Firmy. Lecz jak to starałem się wykazać w trzech kolejnych komentarzach powodzenie zapewniają w ogromnym stopniu przywódcy . Trenerzy są znacznie ważniejsi od urzędasów, są nowoczesnymi generałami . Postawienie na czele odpowiedniej osoby prowadzi do poprawy wyników i miejsca w tabeli . Natomiast mianowanie niewłaściwego człowieka oznacza,że ta część sukcesu , o której nie decyduje przypadek przejdzie klubowi koło nosa. Wyniki się pogorszą , gracze rozczarują, słabe ogniwa zaczną się mnożyć, kibice odchodzić. Krytycy powiedzą, że trenerzy odpowiadają jedynie za ok. 15% powodzenia swoich drużyn (większość algorytmów wskazuje ,że tylko za 11 %). Piłka nożna jest jednak grą subtelnych różnic, a 15% to znacznie więcej niż dość, aby stanowić zasadniczą różnicę pomiędzy zwycięstwem, a porażką, pomiędzy chwałą a klęską ( po staropolsku sromotą).
Skąd jednak klub ma wiedzieć ,że zatrudnia odpowiednią osobę?. Kluby najczęściej zatrudniają byłych piłkarzy co ma swoje wady i zalety,ale obecnie ta obsesja jest uważana za słabość. Najlepsi uczniowie rzadko bywają znakomitymi nauczycielami. Trenerzy mający za sobą udaną karierę zawodniczą często odwołują się do metod jakimi sami byli szkoleni, zamiast przystosowywać, rozpoznawać trendy i wprowadzać innowacje. Zauważmy ,że nasze czołowe kluby trenowane są przez szkoleniowców bez znaczącej kariery zawodniczej.Jednak z drugiej strony dane statystyczne wykazują ,że trenerzy będący utalentowanymi graczami są szczególnie skuteczni , gdy kierują drużynami złożonymi z niżej opłacanych i mniej uzdolnionych zawodników. Wyjątek Szulczka potwierdza tę regułę. Pomiędzy te dane wkracza psychologia , której badania dowodzą,że wielkie talenty piłkarskie szalenie rzadko przeradzają się w wielki talenty trenerskie, a te mniejsze muszą być rozwijane przez usilną pracę. Talent można rozwinąć tylko dzięki hodowli. Po wtóre psychologowie odkryli ,że istnieje silna korelacja pomiędzy ćwiczeniami a osiągnięciami . Ci co więcej ćwiczą osiągają większe sukcesy i nawet brak talentu im nie przeszkadza.
Kluby często postępują nieracjonalnie zakładając ,że trener i zawodnik to byty uniwersalne , niemalże doskonałe , które po "wrzuceniu" do drużyny ( zawodnik), lub kiedy każe im się rządzić ( trener) od razu staną się super wydajni.Tacy uważają ,że są to roboty ,które zawsze wykonają najlepiej swą robotę. Badania dowiodły ,że zwalnianie i zatrudnianie trenerów ma taką samą wartość czyli "nowy" nie jest wynikowo więcej wart co "stary" - w dłuższym przedziale czasowym . Kryzysy są bowiem immanentnie związane z postawą klubów i nigdy nie mają długotrwałego charakteru. Jak wiemy ta racjonalna i sprawdzalna wiedza jest niedostępna kibicom, którzy szukają winnych czyli ofiary. Tak jak u ludów pierwotnych , które składały ofiary przebłagalne bożkom z ludzi ( najchętniej z niemowląt i dziewic) , a potem z baranów - co w sumie na jedno wychodziło Smile. Natomiast można zasadnie stwierdzić ,że wielu trenerów z uwagi na rozliczne wady i braki nie powinno być w określonych klubach zatrudnionych.
Wiara w cuda sama w sobie nie sprawia ,że cuda się wydarzą.

W naszej piłce w coraz większym stopniu poczyna panować moda na małpowanie Papszuna.Widać to nie tylko w mniej lub bardziej odtwórczym naśladowaniu ustawienia taktycznego i organizacji gry Rakowa,ale i w innych aspektach jak np. sposób doboru zawodników, charakteru relacji na linii trener- zawodnicy. Trener Warty Dawid Szulczek poszedł o krok dalej i twórczo rozwinął ankietowanie jako jedną z metod pracy z drużyną jaką prowadzi Papszun ( o czym ogólnie napisałem po spotkaniu z Rakowem). Aczkolwiek jak Szulczek twierdzi pomysł zaczerpnął z wykładu prof. Hucińskiego.
Trener Szulczek został zaskoczony propozycją objęcia funkcji trenera Warty w listopadzie 2021 roku, bowiem z perspektywy Wigier Suwałki wydawało się ,że utrzymanie w lidze Zielonych jest mało realne. Po bliższym zapoznaniu się z postawą i nastawieniem większości zawodników do gry defensywnej uznał,że taka szansa istnieje. Należy on do tych trenerów, którzy szansy na sukces , rozumiany jako cel możliwy do osiągnięcia , upatrują w traceniu mniejszej ilości bramek niż rywale. Wedle niego przełomem do tego ,że gracze uwierzyli w niego i siebie był wygrany mecz z Legią na Ł3 w lutym 2022 roku. Trener Szulczek był w sytuacji niekomfortowej , gdyż nie miał autorytetu wynikającego ze znanego nazwiska lub osiągnięć, więc mógł przekonać do siebie zawodników albo wiedzą analityczno-merytoryczną, albo wynikami czyli tym,że to co robią pod jego kierunkiem przynosi efekty. Mimo młodego wieku nie miał on w kontaktach z zawodnikami kompleksu niższości ( vide komentarz z zeszłego tygodnia) , który objawiałby się wyniosłością, nadmiernym dystansem i niedostępnością,ale rozumiał,że w zespole obowiązuje hierarchia, tak w szatni jak i na boisku i że bez jej rozpoznania i szanowania nie ma mowy o dotarciu do zespołu. Najlepiej kiedy role w szatni i na boisku się pokrywają, ale często królowie szatni nie rządzą na boisku i odwrotnie.Takim był w pierwszym okresie jego pracy Trałka, który udzielił mu wielkiej pomocy.Ponieważ takich było jeszcze kilku , przede wszystkim Kieliba, Grzesik, Kupczak , dał im do wypełnienia anonimowe ankiety tyczące głównie tego jak pracować z zespołem i co wymaga naprawy. Jak sam mówi wieloaspektowymi ankietami posługuje się 3-4 razy do roku. W tych ankietach pytania są konkretne , a mianowicie : jak zawodnicy oceniają poszczególne fazy gry, działania z piłką, , bez piłki , fazy przejściowe , wykonywanie stałych fragmentów itd itp. Do tego wypowiadają się co uważają za swoją mocną , a co za słabą stronę. Oddzielna ankieta tyczy organizacji dnia codziennego, dnia meczowego, wyjazdu i powrotu , obsługi w klubie , odnowy, pracy sztabu. W kolejnej ankiecie zawodnicy oceniają siebie, swą postawę, przygotowanie fizyczne,w tym siłowe,, biegowe, taktyczne i mentalne, formę, szczególnie pod kątem tego co wymaga poprawy. Przy tak szerokim wachlarzu problematyki opracowanie wyników jest praco i czasochłonne i musi zająć te 2-3 miesiące. Ażeby na bieżąco czuwać nad oceną treningów i gry meczowej po każdym z nich zawodnik odpowiada na 13 pytań, z których część jest krótkich jak : samopoczucie, ocena występu, czy trening w mikrocyklu był przydatny ,a niektóre są obszerniejsze i tyczą aspektów taktyki i organizacji gry.
W ten sposób Szulczek realizuje pomysł na wzajemne uczenie się oraz w kierunku oddziaływania na świadomość zawodników aby "widzieli" nie tylko co się dzieje na treningu i w meczu , ale przede wszystkim na to,żeby dostrzegli ,że mają wpływa na to co jest wspólnie robione i wspólnie osiągane. Że nie są tylko tworzywem, ale są też współtwórcami.Pewnikiem znajdzie on wielu naśladowców, którzy w ankietach będą upatrywali mody i metody.
To co Szulczek mówi w wywiadach świadczy ,że jest on bardzo dobrze obeznany z wynikami analiz statystycznych. Wie,że słabsi zawodnicy potrzebują trenera warsztatowca,że skuteczna gra obronna jest fundamentem,że muszą doskonalić wykonywanie stałych fragmentów, bo z gry wielu bramek nie zdobędą, że nie wolno dopuścić do konfliktów i podziałów w drużynie,że musi się dostosować taktykę gry do rywali ,a nie odwrotnie itp. Do tego Szulczek trafnie ocenia wartość wartość naszych drużyn i zawodników słusznie uznając, że pod względem przygotowania fizycznego, mentalnego , zaangażowania , wybiegania, waleczności - nie ustępujemy najlepszym w Europie . Na znacznie niższym poziomie znajduje się rozumienie gry, aspekty techniczno -taktyczne , zwłaszcza szybkość podejmowanych decyzji.
Media przymierzają Szulczka do Rakowa ,ale moim zdaniem nie tyle sprzeciw Farjaszewskiego ma znaczenie,ale chyba zbyt dużym ryzykiem byłoby powierzanie drużyny z takimi aspiracjami jakie ma właściciel Rakowa, tak silnie jednostronnemu trenerowi.

Trener w takich zespołach jak Warta miota się pomiędzy dwoma zasadami: konfliktem i konformizmem w rozumieniu psychologicznym. Często musi być tak jak cząsteczka w fizyce kwantowej - jednocześnie w dwóch różnych położeniach. Sytuacja konfliktu polega na tym,że jest on poddany dwóm siłom o podobnej mocy ,ale o przeciwstawnych kierunkach. Jak to się mówi w przysłowiu : Chciałaby dusza do raju,ale finanse nie pozwalają".Następstwem długotrwałego konfliktu o takim podłożu może być lęk,a nawet popadnięcie w konflikt o charakterze społecznym , skutkujący kryzysem w organizacji .
Jednocześnie pojawia się pokusa zajęcia postawy konformistycznej , a więc działania tak jak oczekuje tego świat zewnętrzny czyli nie "pchania się na afisz' . Konformizm jest dobrodziejstwem dla zdrowia psychicznego i nic nie kosztuje , poza utratą marzeń i aspiracji.

Wczoraj Szulczek dał dowód swego pragmatyzmu , tak jeżeli idzie o dobór zawodników do gry , choć tu właściwie nie ma wyboru , jak i doskonale znane ustawienie. Postawił na dobrą organizację gry obronnej , zaś ofensywę oparł na szybkim ataku i liczeniu na błąd obrony Legii. Szulczek przed meczem nie ukrywał ,że postawi swoim zawodnikom zadania utrudniania w celnym wprowadzaniu piłki do gry przez bramkarza Legii, w przeszkadzaniu Mladenoviczowi w dośrodkowaniach oraz Wszołkowi w prostopadłym wchodzeniu ze skrzydła w pole karne. Bardzo też chwalił Josuego ,ale nie przydzielił mu "plastra" nakazując ścisłe krycie w każdej strefie ,w którą wchodził . Uczulił swoich graczy na systemową słabość Legii , która wychodzi po przerwie w każdym meczu wyraźnie rozkojarzona ,aby ten stan starali się wykorzystać.Osiągnęli wynik ponad miarę prostym środkiem czyli przyspieszeniem tak w bieganiu jak i operowaniu piłką.
Indywidualnie w zespole Warty wyróżnili się Stavropoulos , Szmyt i Zrelak.

Trener Runjaicz chyba oszczędza na finał PP Jędrzejczyka, Muciego i Pekharta, bo ich nie wystawił i przez to zmienił ustawienie na 3-5-2. Słusznie uznał,że Legia z tak lichym kadrowo rywalem ,ale bardzo dobrze obronnie zorganizowanym powinna grać spokojnie i cierpliwie . Jednego i drugiego zabrakło, nawet tym uważanym za najlepszych. Nasi zawodnicy z uwagi na ustawienie rywali w niskiej strefie mieli z natury rzeczy dużo wolnego miejsca na połowie Warty ,ale nie potrafiliśmy utrzymać się przy piłce przez dłuższy czas,a w bezpośrednim ataku pozycyjnym chcieliśmy za wcześnie kończyć akcje strzałami. Szczególnie napalony na strzelanie goli był Carlitos, który jednak uderzał z nieprzygotowanych pozycji , nie widział lepiej ustawionych kolegów, wcinał się w nie swoje strefy i co najgorsze nie trafiał w bramkę.
Po raz kolejny nasz zespól po wyjściu po przerwie na boisko traci inicjatywę i sam prosi się o kłopoty.Być może nie trzeba czekać ze zmianami kadrowymi ,aż rywal będzie prowadził,ale dokonać ich wyprzedzająco w przerwie lub też zawodnicy zamiast odpoczywać powinni być w rozruchu.
Doświadczony zespół musi mieć w zanadrzu jakąś akcję, którą zaskoczy rywala w krytycznej sytuacji ,ale nie można tego uczynić bez grania za plecy obrony czyli bez posiadania większej ilości zawodników przed piłką, niż za nią.Taka taktyka nastawiona na ostrożność i równowagę nie zdaje egzaminu przeciwko słabym zespołom. Bowiem nie jesteśmy w stanie przeszkadzać skutecznie przeciwnikowi,a sami pozbawiamy się przewagi w akacjach podbramkowych.
Nie biję leżących , więc indywidualnych ocen naszych zawodników nie wystawię.

Przed meczem zamiast mówić o spotkaniu znana skądinąd dziennikarka zajmowała się przez wiele minut plotkami nie mającymi nic wspólnego ze spotkaniem, na które czekali kibice Legii i Warty. Żenujące.Dobrze chociaż,że "sprawozdawcy" wypełnili swe role w stopniu co najmniej poprawnym.

Sędzia Damian Sylwestrzak nie miał wczoraj prawie nic do roboty na boisku. Lecz to nie jego zasługa ,ale zawodników obu drużyn , a zwłaszcza Warty Poznań. To nastawienie do przestrzegania reguł " czystej gry" jest zasługą trenera, podobnie jak nakłanianie do "polowania na kości" jest oznaką swego rodzaju bandytyzmu ze strony trenera. Doceniam w tym względzie zachowanie trenera Szulczka i zawodników Warty, bowiem zawodnicy Legii jako dobrze zaawansowani technicznie nie są zainteresowani brutalną grą.Dobrze się dzieje ,że "cwani" trenerzy uciekający się do nieczystych metod są weryfikowani przez wyniki i odsyłani poza boisko.

Oczywiście można i trzeba chwalić zespół Warty, ale byłoby czystym faryzeizmem, samooszukiwaniem się , szukaniem bałamutnych usprawiedliwień - nie przyznanie wprost,że wczorajsza porażka to klęska ( po staropolsku sromota) . Nie chodzi przecież o sam wynik ,ale o kompromitujący styl porażki.
5sobota, 22, kwiecień 2023 14:00
Senator
Pan Zbyszek niedawno pisał tak To jest kwestia utrzymania wysokiego poziomu koncentracji ,a w sumie tego co się nazywa zawodowstwem czyli profesjonalnego traktowania obowiązku
I to mnie najbardziej boli. Zarabiają jak na polskie warunki dobrze . Są zawodowcami , a obowiązki wynikające z tego faktu olewają totalnie czyli przy profesjonalistach oni nawet nie stali . Tak , tak surowo ich oceniam choć wiem ze słabsze mecze przydarzają się wielu innym topowym drużynom , ale do cholery nie seryjnie i nie w momencie kiedy jest ( było) o co grać .

Twoja opinia

Nazwa uzytkownika:
Znaczniki HTML są dozwolone. Komentarze gości zostaną opublikowane po zatwierdzeniu. Treść komentarza:
yvComment v.2.01.1