- Kategoria: Wokół boiska
- gawin76
Pogoń - Legia 2-1: Bohaterowie są zmęczeni
W meczu trzydziestej pierwszej kolejki Ekstraklasy Legia zmierzyła się w Szczecinie z Pogonią. Nasza drużyna przegrała, co oznacza formalne przypieczętowanie mistrzostwa Polski dla Rakowa Częstochowa. Jedyną bramkę dla Legii zdobył Rosołek.
Legia rozpoczęła w składzie: Tobiasz – Nawrocki, Jędrzejczyk, Ribeiro – Wszołek, Josué, Slisz, Kapustka, Baku – Muçi, Pekhart. Skład Pogoni wyglądał następująco: Stipica – Stolarski, Lončar, Zech, Koutris – Almqvist, Łęgowski, Gorgon, Dąbrowski, Grosicki – Zahovič.
W 5. minucie Tobiasz miał problemy z kontrolą piłki po wrzutce Grosickiego, ale szybko poprawił swoją interwencję. W 10. minucie gospodarze objęli prowadzenie. Łęgowski przejął piłkę przed polem karnym, uderzył bardzo mocno, celnie i Tobiasz musiał wyciągać piłkę z bramki. W 20. minucie Łęgowski mógł wzbogacić swój dorobek o asystę po szybkim ataku Pogoni, jednak Grosicki zepsuł podanie. W odpowiedzi zaatakowała Legia, ale nasi zawodnicy nie umieli wykorzystać wolnej przestrzeni, a cały atak anemicznym uderzeniem podsumował Baku. W 24. minucie kontrę Legii słabym strzałem zakończył Wszołek. W 36. minucie żółtą kartką za faul na Zahoviciu ukarany został Jędrzejczyk i nie zagra w dwóch kolejnych ligowych meczach. W 45. minucie Pekhart uderzył głową po dośrodkowaniu, niestety piłka odbiła się od poprzeczki.
Do przerwy Legia przegrywała jedną bramką. Naszej drużynie grało się ciężko, zawodziła dokładność, brakowało dynamiki. Mecz był otwarty, Pogoń grała wysoko i ofensywnie, legioniści mieli swoje szanse i kilka razy przedarli się na połowę gospodarzy, jednak natarcia naszego zespołu nie zazębiały się w odpowiedni sposób.
Na drugą połowę nie wyszli Kapustka i Pekhart, w miejsce których do gry weszli Strzałek i Rosołek. W 48. minucie Legia wyrównała. Piłkę w środku pola przejął Nawrocki i podał prostopadle do Rosołka, który celnie uderzył obok Stipicy. Pogoń mogła odzyskać prowadzenie w 55. minucie, jednak Lončar trafił w poprzeczkę. W 60. minucie Strzałek usiłował skopiować wyczyn Łęgowskiego z pierwszej połowy, ale uderzenie naszego pomocnika nie było tak mocne i skuteczne. W odpowiedzi z dystansu uderzył Stolarski. Tobiasz złapał piłkę. W 63. minucie Almqvust uciekł naszym obrońcom, ale uderzył nad bramką. W Legii Carlitos zmienił Muçiego. W 70. minucie strzał na bramkę Legii oddał zmiennik Biczachczjan. Tobiasz dobrze interweniował. Wkrótce potem po drugiej stronie boiska Stipica złapał piłkę po strzale Strzałka. W 79. minucie Çelhaka zastąpił Slisza. W 85. minucie Kramer zastąpił Wszołka. W 88. minucie Pogoń zdobyła drugą bramkę. Do bramki Legii trafił Biczachczjan. Pogoń mogła dobić Legię w doliczonym czasie gry, ale legioniści dwukrotnie wybijali piłkę z linii bramkowej.
Mecz zakończył się zwycięstwem gospodarzy. Pogoń grała bardzo przeciętny futbol, ale kilka dni po zwycięskim finale krajowego pucharu Legia nie była w stanie wejść na taki poziom fizyczny i mentalny, by podjąć skuteczną rywalizację z gospodarzami.
Sezon trzeba dograć i miejmy nadzieję, że legionistom nie zabraknie motywacji i profesjonalizmu w ostatnich trzech meczach, ale cały pion sportowy naszego klubu ma o czym myśleć, bo gołym okiem widać, że kadrowa kołdra jest w Legii zdecydowanie zbyt krótka na intensywną rywalizację co trzy dni i już w lecie możemy ponownie mierzyć się z koszmarami, których doświadczyliśmy jesienią 2021 roku.
Meczu nie widziałem nie będę więc się produkował na temat kto jak zagrał . Ogolnie widać było w tym sezonie ze zmiennicy to jednak nie ta półka która by nas kibiców zadawalała.
Zresztą, wszyscy nasi piłkarze solidarnie byli o jedno tempo wolniejsi od szczecinian, przez co tamci bez problemów kreowali grę i rzadko oddawali nam piłkę. Bramki dla nich padały tradycyjnie: strata w środku pola, pomocnikom nie chciało się wrócić i zaasekurować i bum! W obecnej Legii, to chyba największa patologia i chyba główna przyczyna tego, że jesteśmy tu, gdzie jesteśmy. Niestety, tutaj dużo winy leży po stronie Josue, który rzadko uczestniczy w rozbijaniu akcji przeciwnika. Niby Slisz wykonuje za niego tę robotę ale... tak się obecnie nie gra w piłkę. Tak się nie gra chyba już od czasów Rinusa Michelsa i jego futbolu totalnego. Stąd, ja mam uczucia ambiwalentne, co do pozostania Josue w Legii.
Natomiast, takich odczuć nie mam w przypadku Baku i Carlitosa. Ten pierwszy zdechł kondycyjnie po godzinie gry, co jest dla mnie niepojęte biorąc pod uwagę liczbę jego występów w tym sezonie a ten drugi po raz kolejny udowodnił, że chyba powinien zmienić zawód, bo do piłki ewidentnie stracił serce.
Jako pierwszy na ten pomysł wpadł Austriacki trener pracujący głównie w Szwajcarii Karl Rappan, który stworzył system obrony zwany "szwajcarskim ryglem" , najpierw w Servette i Grasshopers ,a potem jako trener reprezentacji Szwajcarii na MŚ w 1938 roku. W owym czasie grano systemem WM ( 3-2-5), który zastąpił od 1925 roku klasyczny ( 2-3-5) . Rappan postanowił wycofać jednego z pomocników do obrony,a środkowego obrońcę wycofać w pole karne pomiędzy bramkarza i obrońców, aby wymiatał piłki. By zbalansować pozostałe linie cofnął łącznika ataku do pomocy i w ten sposób ustawienie wyglądało tak : 1 ( bramkarz), 1 ( stoper), 3 ( obrona) , 1 (libero) 2 ( pomocnicy ) i 3 (napastnicy). Jego pomysł wzbudził wiele emocji , a nazywano go głównie "mordowaniem futbolu". Po II wojnie światowej nie tyle o nim zapomniano, co triumfy święciły zespoły grające futbol widowiskowy i radosny, czego najlepszym przykładem była reprezentacja Węgier.Wydawało się,że po pokonaniu Anglii grającej też efektowny futbol 6;3 i 7:1 Węgierski styl gry oparty na technice i fantazji zawojuje światowy futbol i wyznaczy jego kierunek rozwoju. Aż przyszły MŚ w 1954 roku podczas których nieliczona drużyna gospodarzy Szwajcaria "ryglem" doszła do ćwierćfinału, a uznany za słaby zespół RFN zdobył Tytuł pokonując w finale Węgrów 3:2 grając twardą i skuteczną defensywą. Trener RFN Sepp Herberger po latach w rozmowie z Tadeuszem Olszańskim mówił o tym tak : " Futbol to nie tylko błyskotliwa technika , żonglerka, improwizacja ; futbol to przede wszystkim gra zespołowa , chłodna i wyrachowana taktyka walki , maszyna , którą należy wyregulować. Na doskonałych napastników węgierskich mogłem odpowiedzieć tylko skomasowaną obroną . Cofnąłem pod bramkę aż 8 piłkarzy i szczególnie kazałem pilnować ich napastników Puskasa i Czibora. Moi zawodnicy mieli nie odstępować ich na krok, nawet gdyby szli do toalety. Węgrzy aczkolwiek byli wielkimi artystami futbolu popadli w szablon . Każdy mecz grali tak samo . Można to było wykorzystać i ich zaskoczyć nowymi rozwiązaniami. Wszystko po to, aby zwyciężyć".
Po tym triumfie RFN futbol nie podążył drogą węgierską, widowiskowej gry ofensywnej, ale niemiecką opartą na solidnej obronie.Kontynuacją tego procesu stało się catenaccio . Za twórcę tego systemu uważany jest włoski trener Torino Rocco,ale tym, który do dziś jest z nim kojarzony jest Helenio Herrera. Catenaccio to system oparty na kontroli piłki i przestrzeni boiska, którego celem jest przeszkadzanie w prowadzeniu gry rywalom.W ataku gra oparta była na podaniach tylko do przodu ,co Herrera uzasadniał tak :" Jeżeli stracisz piłkę podając do przodu , to nie jest wielki problem, jak w przypadku, gdy strata przydarzy się w trakcie podania do tyłu lub do boku - bo wtedy za błąd płacisz stratą bramki". Ustawienie "Wielkiego Interu" to 1-1-4-2-3. To Herrera wprowadził do futbolu zgrupowania , szybkość wytrzymałościową, zadaniowość, przygotowanie mentalne oraz wspomaganie farmakologiczne. Catenaccio stało się symbolem brzydoty w futbolu, ale żywot jego odmian jest wieczny. Nie wynika on wyłącznie z pomysłu na przeciwstawienie się mocnym,ale w ostatnich latach znalazł swe potwierdzenie w algorytmach ( algorytm to po prostu procedura matematyczna weryfikująca sprawdzalność wyników badań) . Naukowcy stworzyli model oparty na polach przepływu , który pokazuje co się stanie kiedy zawodnicy będący w ruchu wejdą w interakcje z przeciwnikiem. Te interakcje są odmienne w przypadku atakujących i broniących. Atakujący chce wyminąć obrońcę i wybiera najkrótszą drogę , natomiast obrońcy nie starają się uniknąć wpadnięcia na rywala. Ich podstawowym celem jest raczej stanąć na drodze napastników , niż grzeczne ich przepuszczenie.Pole przepływu obrońcy skierowane jest w stronę zawodnika z piłką , nie odwrotnie. W sytuacjach jeden na jednego , gdy atakujący ruszy w swoją lewą stronę , to obrońca kieruje się w swoją prawą i odwrotnie. Atakujący musi więc nabrać obrońcę,że skieruje się w jedną stronę i ruszyć w przeciwną. To w ramach tej zabawy w kotka i myszkę obrońcy i napastnika indywidualne umiejetności nabierają ogromnego znaczenia. Dryblowanie, przekładanie stopy nad piłką, prowadzenie piłki na zmianę wewnętrzną i zewnętrzną częścią stopy, zmiany kierunku natarcia , ruchy ramion - to sztuczki służące dezorientacji obrońcy. Jednak w sytuacjach jeden na jednego to obrońca zawsze ma przewagę, bo to atakujący musi wykonać pierwszy ruch. By obiec, okrążyć obrońcę atakujący musi przebiec większy dystans i to z piłką przy nodze. Obrońcy wystarczy tylko obserwować piłkę i reagować na zmiany jej położenia.
Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego opracowali algorytm obrony, który sprowadza się do ograniczenia przestrzeni dostępnej dla atakującego . Podobny do tego ,który opisał obrońca Bayernu Holger Badstuder wedle którego ważne jest , aby od razu wywierać presję na przeciwnika, podejść blisko i nie zostawiać mu żadnej przestrzeni . Jednocześnie obrońca nie może wkroczyć za wcześnie, bo straci przewagę pozycji . Tak jak sekretem ataku jest tworzenie stref wolnej przestrzeni , tak sekretem dobrej defensywy jest zmniejszenie rozmiaru tych stref. W ten sposób obrońcy niejako wyznaczają napastnikom drogę, którą może podążyć. Aby pokazać jak działa algorytm naukowcy napisali rodzaj gry komputerowej , w której człowiek steruje napastnikami , a komputer obrońcami zgodnie z teorią przepływu polegającą na minimalizowaniu stref. Zwycięstwo ataku w żadnej symulacji okazało się niemożliwe. To dowodzi dlaczego najlepsi napastnicy są cenieni znacznie wyżej niż obrońcy. Choć obrońcy mogą być znakomitymi piłkarzami to napastnicy, którzy ich ogrywają dokonują czegoś niemożliwego.Te same zasady odnoszą się do obrony zespołowej, ale w niej ustalenie komplementarnych ról jest kluczowe. Obrońcy "polują" na napastnika w parach lub w grupach. Pierwszy obrońca wywiera presję na napastnika usiłując wymusić błąd. Asekurujący go partner przyjmuje pozycję z której może przechwycić piłkę kiedy atakujący zechce ją podać. Zespół stosujący pressing lub jego odmiany zaczyna osaczać rywali, gdy tylko posiądą piłkę, po to, aby nie mogli zająć większej części boiska.
Obecne techniki analiz pozwalają na szybkie dostarczanie profili piłkarzy co pozwala na precyzyjne ustalenie ich pola przepływu (np. która noga jest częściej używana, z której strony najczęściej chcą minąć rywali , w jakiej odległości rozpoczynają manewr itp itd.). Na tej podstawie można opracować rodzaj mapy z zaznaczonymi najczęstszymi pozycjami, wykonywanymi zagraniami, podaniami, dryblingami dla każdego zawodnika.
W dzisiejszym futbolu to ta wiedza przesądza o taktyce , organizacji gry, a nie pomysłowość trenera.Jak z tego krótkiego opisu algorytmu wynika to gra obronna jest znacznie lepiej opracowana teoretycznie i znacznie łatwiejsza w zastosowaniu, więc rola trenera jest znacznie większa w znalezieniu skutecznej gry ofensywnej.
Wczorajsze spotkanie dostarczyło dowodu jak samobójcze jest lekceważenie pola przepływu. Jak widzieliśmy kilkakrotnie zawodnicy Pogoni znaleźli się na czystych pozycjach do oddania strzału na bramkę Legii,w tym zwłaszcza w środkowej strefie przed naszym polem karnym. Ten stan wynikał z tego,że środkowy obrońca w systemie "trójkowym" Artur Jędrzejczyk ustawiał się zbyt głęboko pozostawiając przed sobą wolną przestrzeń, a defensywny pomocnik , przy pierwszej bramce Kapustka ,a przy drugiej Celhaka nie weszli w strefę i jej rozmiarów nie zminimalizowali pozwalając na opanowanie piłki i oddanie celnych strzałów przez Łęgowskiego w 10' i Biczachczjana w 88' .
Wchodząc na grunt takich nauk jak psychologia i prakseologia można zauważyć,że w piłce nożnej pomiędzy obroną i atakiem zachodzi korelacja. Według psychologii korelacja to współzależność cech , z których jedne logicznie implikują drugie np. wzrost i ciężar u dziecka zwiększają się jednocześnie. Korelacja może być pozytywna lub negatywna. W prakseologii i statystyce to rodzaj zależności pomiędzy dwoma lub więcej wielkościami z których każda jest wyznaczana przez pewną cechę, ze względu na którą bada się dane zjawisko. W piłce nożnej tym kryterium jest wynik meczu jako zależność skuteczności ataku nad obroną lub odwrotnie. Mówi się ,że korelacja odzwierciedla siłę tej zależności . W przypadku dwóch wielkości X i Y mierzy się ją współczynnikiem. Jeżeli jedna wzrasta ,a druga maleje to korelacja jest ujemna ( współczynnik R jest mniejszy od 0), natomiast jeżeli wzrastanie jednej wielkości pociąga za sobą wzrost drugiej to korelacja jest dodatnia ( R większe od 0). Najbardziej popularnymi współczynnikami korelacji jest współczynnik liniowy Pearsona oraz współczynnik rangi Spearmana. Współczynnik Pearsona obrazuje zależność pomiędzy dwoma czynnikami, które po przekształceniu może mieć zastosowanie do wielu czynników i zmiennych. Współczynnik Spearmana służy do zbadania zależności monotonicznych . Przywiązuje on największą wagę dla rang służących do określenia pozycji konkretnej zmiennej po uporządkowaniu zbioru danych. W piłce nożnej chodzi o to, aby po wybraniu taktyki ofensywnej lub defensywnej ustalić jak jedna wpływa na drugą i jakie to ma przełożenie na wynik. W piłce współczynnik Spearmana samoistnie przekształca się w liniowy po rezultacie będącym skutkiem podjętych decyzji. Współczynnik Pearsona jest częściej używany, bowiem unika uznaniowości , ma walor obiektywności ,a jego wyniki są rzetelne. Niestety współczynnik jeden lub drugi może być poprawnie wyliczony wyłącznie w oparciu o program komputerowy przy zastosowaniu metod statystycznych ( im większa ilość danych tym pewniejszy wynik). Współczynnik korelacji najczęściej wykorzystywany jest przy podejmowaniu decyzji inwestycyjnych. Pozwala on na obniżenie ryzyka wynikającego z lokowania środków finansowych. W piłce nożnej ta metoda dopiero wchodzi do użytku,ale na poziomie intuicyjnym można określić czy np. taktyka ofensywna podnosi poziom skuteczności obrony czy obniża i odwrotnie.
W przypadku Pogoni prowadzonej przez Runjaicza to traciła ona mniej bramek ,ale też mniej ich zdobywała, niż ta obecna kierowana przez Gustaffsona, która zdobywa ich więcej ale też więcej ich traci. Sumaryczny wynik , który odzwierciedla miejsce w tabeli jest taki sam , podobnie jak tak samo Legia Pogoni w Szczecinie od lat pokonać nie potrafi.
Mając świadomość, że spotkanie Legii z Pogonią wiąże osoba trenera Kosty Runjaicza nie można udawać ,że ten związek nie istnieje. Zwłaszcza kiedy jego rola jest przez patopismactwo deprecjonowana, na zasadzie jakiejś bredni, że on niczego nie osiągnął. Mnie ciekawi samopoczucie tych mędrków-wypierdków po finale PP . Ci prześmiewcy raczyli zapomnieć,że Runjaicz przejął Pogoń w listopadzie 2017 roku kiedy był ona na samym końcu peletonu i grała beznadziejnie. Prawie w tym samym składzie Rujiacz utrzymał Pogoń w ESie ( zajęła 11 miejsce) .A grała na tyle dobrze,że zdołała sprzedać Jakuba Piotrowskiego za 8,6 mln zł oraz Adama Gyursco za 1,9 mln zł. Na koniec następnego sezonu zajęła 7 miejsce. W przerwie zimowej Runjaicz wprowadził do składu bardzo młodych Kacpra Kozłowskiego oraz Kacpra Smolińskiego i na tyle rozwinął talent Walukiewicza,że Pogoń zainkasowała za niego 17, 2 mln zł. Dopiero w przerwie letniej przed sezonem 2019/2020 doszło do kilku wzmocnień w osobach : Marcina Listkowskiego, Igora Łasickiego, Dante Stipicy , Triantafyllopoulosa, oraz Benedykta Zecha. Lecz odeszli : Fojut, Radosław Majewski i wspomniany Walukiewicz. W przerwie zimowej sprzedano Adama Buksę za 17,3 mln zł, którego 1,5 roku wcześniej sprowadzono z Zagłębia Lubin. Na koniec sezonu było 6 miejsce.Przed kolejnym sezonem 2020/21 do Pogoni trafili Biczachrjan za 4 mln zł oraz Klebaniak ,ale odszedł sprzedany za 49,5 mln zł Kacper Kozłowski.Koniec sezonu to 3 miejsce.
I znowu przed kolejnym sezonem doszli Grosicki, Carlos Silva i Piotr Parzyszek ,ale odszedł Benedyczak za 6 mln zł. Zimowa przerwa sezonu 2021/22 to przyjście Fornalczyka , Libickiego,Gorgonia, Kucharczyka i Maty. Pogoń znowu na podium na 3 miejscu. Oczywiście każdy ma prawo do swojej oceny,ale z tego silnie skróconego przeglądu wynika wniosek ,że Pogoń pod wodzą Runjaicza awansowała od roli spadkowicza do medalisty oraz ,że sprzedawano każdego wyróżniającego się talentem piłkarza.Pogoń poza, Biczachrajanem , sprowadzała zawodników bezgotówkowo. Trudno stwierdzić czy ten proceder osłabiał zespół,ale na pewno następowała jego uśrednienie, a bez znaczących indywidualności trudno, nawet w naszej lidze o zdobycie Tytułu czy PP. Moim zdaniem Runjaicz wyciągnął z Pogoni maksimum tego co było możliwe do osiągnięcia.
W piłce nożnej zadania indywidualne, grupowe muszą być powiązane z zadaniami zespołowymi. Niemniej poszczególne formacje muszą także być kojarzone z określonymi działaniami. Te zadania muszą z kolei być tak zintegrowane,aby ich wykonywanie odbywało się z korzyścią dla celu gry.Większość współczesnych opracowań tyczących taktyki i organizacji gry właściwie ustawia futbol jako nieustanne , naprzemienne fazy obrony i ataku wskazując na zasady jakim powinno podlegać natychmiastowe przechodzenie jednej w drugą. Wynika to z prostego przełożenia przydatnej dla celów szkoleniowych reguły,że ten kto ma piłkę jest w ofensywie,a ten kto jej nie posiada jest w defensywie.Taki pogląd jest w oczywisty sposób sprzeczny ze zwykłym oglądem gry, w której ważną rolę odgrywa faza przejściowa.Podobnie zwraca się uwagę na role formacji oraz zmiany w jej ustawieniu zależnie od tego ,który zespół ma piłkę i w którym miejscu boiska toczy się gra. W tym przedstawianiu pomija się rolę poszczególnych zawodników, indywidualności . A przecież każdy widz na trybunach z łatwością dostrzega ,że nader często pomiędzy atakowaniem a bronieniem gra toczy się dość daleko tak od jednej jak i drugiej bramki i że zawodnicy przemieszczają się w jednym lub drugim kierunku . I co chyba najbardziej widoczne to to ,że grę toczą indywidualni, znani z imienia i nazwiska zawodnicy ,a nie grupy, formacje czy zespoły. W ogóle ta formacyjność, zespołowość to są konstrukcje myślowe takie jak np. geometria, przyczynowość , prawdopodobieństwo czy czas, które nie przynależą do obiektywnej rzeczywistości , lecz próbują ją objaśniać tym co filozofowie nazywają uniwersaliami.Chodzi w gruncie rzeczy o to ,że zawodnicy ustawieni są w formacjach, systemach ,ale one nie grają i ażeby "zagrały" to muszą istnieć łącznicy pomiędzy nimi ci, którzy powiążą np. pomocników i napastników w ofensywie czy obrońców i pomocników w defensywie. Tym samym współczesna piłka zaczyna powielać to co było domeną futbolu lat 70-tych, a mianowicie doniosłe role graczy wszechstronnych potrafiących grać nie tylko w jednej, drugiej lub trzeciej formacji ( futbol tzw. totalny) ,ale pomiędzy formacjami. Akurat w Legii i Pogoni znajdzie się kilku takich kozaków.W Pogoni te role łącznika spełnia w pierwszej kolejności nominalny defensywny pomocnik Damian Dąbrowski ( 31 lat) ,a w nieco szerszym zakresie, jako ,że Pogoń stara się grać ofensywnie Mateusz Łęgowski ( 20 lat). Pierwszy ustawia defensorów Pogoni wobec atakujących rywali będąc pierwszym obrońcą w strefie przed polem karnym , ale też po odzyskaniu piłki utrzymującym się przy niej i stąd inicjującym konstruowanie akcji ofensywnych. Jego rola była znacznie większa kiedy trenerem Pogoni był Runjaicz.Obecnie rośnie znaczenie Łęgowskiego , który organizuje działania defensywne po stracie piłki w strefie obrony rywali, a kiedy zespół odzyska piłkę podaniami lub indywidualną akcją uruchamia tych zawodników Pogoni , którzy znajdują się w najkorzystniejszej sytuacji do natarcia. Wczoraj dał popis pozytywnego wpływu na grę i jej efekty drużyny Pogoni.
W Legii takich zawodników łączących różne operatywne funkcje w fazie przejściowej jest ilościowo więcej . O roli Josuego napisano wiele i były to sądy pochlebne, lecz we wczorajszym spotkaniu jego poczynania nie należały do specjalnie udanych , gdyż za często tracił piłkę, podawał albo za wolno ,albo niezbyt celnie , albo temu , który był dobrze pokryty. Ponieważ gra Legii opiera się na jego dyspozycji to kiedy on zawodzi to i nasz zespól traci walory ofensywne. Papiery , nie tylko na łatanie dziur ma Bartek Kapustka, któremu brakuje nie tylko pewności czy "nogi" wytrzymają,ale i dyscypliny taktycznej , bo nie broni przydzielonej strefy i tak jak wczoraj przyczynił się do utraty pierwszej bramki . Coraz wszechstronniejszy staje się Slisz, a niewykorzystany potencjał w tej dziedzinie ujawnia Maik Nawrocki oraz niegrający wczoraj Augustyniak. Niestety nie rozwija się Muci, któremu brakuje intuicji ,ale też odstaje od rywali siłą fizyczną. Moim zdaniem wczorajszy mecz nie był tym dla naszych wszechstronnych zawodników tym co tygrysy lubią najbardziej,bo chyba nie sił zabrakło ,ale chęci do walki .
Nie jestem przeciwny docenianiu roli formacji w aspekcie zespołowości działania ,ale uważam ,że jest to broń słabych ( tych co mają co najwyżej średniej klasy graczy) , tak jak różne formy nakierowania na grę obronną. Uważam bowiem ,że silne drużyny mają moc wynikającą z posiadania wysokiej klasy indywidualności.
O wczorajszym spotkaniu za wiele napisać się nie da, a i tak prawie wszystko ogarnął Gawin. Oprócz tego co napisałem powyżej można dodać,że nasz zespól grał w ofensywie przesuniętą strefą,ale korelacja między stronami gry była ujemna czyli jak lewa strona (Baku) grała to druga stała i odwrotnie. Skutkiem takiego braku synchronizacji był brak zamknięcia strefy po drugiej stronie toczącej się gry. Ponadto poniżej średniego poziomu zagrało kilku naszych zawodników. Owszem kamera pokazuje nie tyle przebieg spotkania , ile podąża za piłką co ma swoje wady ( o czym napisałem tydzień temu) ,ale ma tę zaletę,że możemy obserwować, który z zawodników ile razy ma piłkę i jaki pożytek z jej posiadania czyni. I tak w I połowie , poza jednym wyjątkiem kontaktu z piłką unikał Pekhart, zaś Muci był z reguły tam gdzie być nie powinien i nie było go tam gdzie był potrzebny. W przerwie Runjaicz dokonał dwóch oczywistych zmian ,ale tylko Rosłek zgrał lepiej od swego poprzednika . Natomiast zmiana Muciego na Carlitosa była wybitnie nieudana i dziwi,że trener wystawia Hiszpana raczej na pośmiewisko , chyba,że chce komuś pokazać,że przydatność Carlitosa jest umowna . Tu zgadzam się z Senatorem,że nasi rezerwowi nie są na tyle mocni,aby zmienić obraz gry w sytuacji kiedy ona nam się nie układa.
Drużyna Pogoni gra bardzo schematycznie, tak w ataku jak i obronie. Obrońcy starali się grać wysoko ,aby przerywać akcje naszej drużyny prowadzone środkiem boiska oraz z tego rejonu rozpoczynały się ich działania zaczepne zagraniami na skrzydła. Wczoraj wypełniali te zadania poprawnie , gdyż aktywność w przeszkadzaniu im graczy Legii była znikoma. W ofensywie Pogoń zagrała jak to ma w zwyczaju aktywnie, szybko ,ale szalenie przewidywalnie . Wszystko co robili na boisku stanowi dokładne powielenie symulacji z zakresu szkolenia taktycznego na poziomie juniora. W naszej ESie taki schematyzm jeszcze uchodzi , bo poziom umiejętności i wyszkolenia taktycznego jest niski, ale na arenie nie ma prawa zadziałać. Wygrali mecz , bo potrafili wykorzystać dziury w naszych zasiekach obronnych , które nawet ślepy by zauważył.
Już w tym sezonie i do początku sierpnia nie ujrzymy na boisku Filipa Mladenovicza, który został solidnie ukarany przez WD PZPN. Uważam ,że kara jest zasadna , bo po jednym miesiącu za każdego pobitego zawodnika Rakowa ( Cebula, Długosz i Carlos) . Lecz jest to gra pod publiczkę, a właściwie ,aby zamknąć wieko trumny i truchła nie oglądać.Nie można mieć pretensji do mediów, które koncentrują się na indywiduach robiąc z nich bohaterów negatywnych jak i pozytywnych i tym samym uciekając do obiektywizmu.Jednak obawiam się,że i PZPN nie jest w stanie zmierzyć się z rozmiarami zjawiska i skutkami haniebnych wydarzeń. A wydarzenia przed, w trakcie i po spotkaniu Legii z Rakowem o PP świadczą o pogarszającym się poziomie etyczności w naszej piłce ligowej , w której coraz mocniej dominuje postawa osiągania wygranej za wszelką cenę. Mladenovicz jest z jednej strony sprawcą,ale z drugiej ofiarą tej zatrutej atmosfery wrogości, w której przeciwnika nie traktuje się jak rywala z którym można wygrać lub przegrać,ale jako tego ,którego należy zniszczyć. Surowe kary powinny dotknąć wszystkich winnych , także tych z Rakowa , na czele z Papszunem. W przeciwnym wypadku będzie można uznać karę dla Mladenovicza jako rodzaj ofiary przebłagalnej składanej przez ludy pierwotne bożkom, aby były im przychylne.Wiemy ,że bożkowie nie pomogą ,a sytuację mogą poprawić tylko ostre i zdecydowane działania.
Zasługą sędziego Damiana Sylwestrzaka było wczoraj to ,że nie szukał problemów, których nie potrafił rozwiązać. I Legia i Pogoń mają na tyle zaawansowanych technicznie zawodników,że wolą oni wykorzystywać je w grze, niż posługiwać się siłą i faulami. Więc rola inteligentnego arbitra sprowadzała się do nieprzeszkadzania w grze. I Sylwestrzak nie utrudniał.
Po wczorajszym spotkanie nie spodziewałem się orgii waleczności, zaangażowania i ofiarności - i się nie zawiodłem.Nie oczekiwałem fajerwerków, ani zbędnej widowiskowości i także się nie zawiodłem. W ogóle niczym nie zostałem zaskoczony !.
Marek Papszun dopiął swego !.