- Kategoria: Wokół boiska
- gawin76
Radomiak - Legia 0-1: Wymęczone, ale potrzebne
Legia przerwała pasę ligowych porażek. W niedzielny wieczór w Radomiu oglądaliśmy słabe widowisko, w którym mało było płynnej gry i sytuacji strzeleckich, ale tym razem wynik był po naszej myśli. Decydującą bramkę zdobył z rzutu karnego Josué.
Trener Runjaić postawił na tych samych zawodników, którzy rozpoczęli pucharowy mecz w Tychach. Skład Legii wyglądał następująco: Tobiasz - Jędrzejczyk, Augustyniak, Kapuadi - Wszołek, Slisz, Çelhaka, Dias - Josué, Kramer, Gual. Gospodarze rozpoczęli w składzie: Posiadała - Grzesik, Rossi, Cestor, Abramowicz - Semedo, Luizão, Wolski, Kaput, Castañeda – Henrique.
W pierwszych minutach mecz toczył się w spokojnym tempie. Legia przeważała, ale bramkarz Radomiaka nie był niepokojony. Dopiero w 21. minucie Posiadała musiał złapać piłkę po strzale głową Kapuadiego. Minutę później Kapuadi ujrzał żółtą kartkę za faul na Semedo. W 23. minucie w polu karnym Legii doszło do zamieszania po rzucie rożnym Radomiaka, ale skończyło się na strachu. W 25. minucie Castañeda sfaulował Wszołka w polu karnym. Sędzia podyktował rzut karny. Do piłki podszedł Josué i pewnym strzałem wyprowadził Legię na prowadzenie. W 30. minucie Wszołek dośrodkował do Diasa, który uderzył z powietrza, jednak piłka poszybowała wprost w Posiadałę. W 32. minucie Semedo zgubił Diasa, znalazł się sam na sam z Tobiaszem, na szczęście nie trafił w bramkę. W 37. minucie żółtą kartką upomniany został Wszołek.
Do przerwy Legia prowadziła 1:0. Wynik cieszył, ale losy meczu na pewno nie były jeszcze rozstrzygnięte.
W 51. minucie Posiadała złapał piłkę po strzale Slisza zza pola karnego i rykoszecie. W 62. minucie żółtą kartkę za faul na Wolskim ujrzał Çelhaka. W 64. minucie Henrique znalazł sobie miejsce do strzału w polu karnym Legii, ale w tłoku uderzył obok bramki. Minutę później Pekhart i Elitim zastąpili Kramera i Çelhakę. Tuż po wejściu Pekhart otrzymał żółtą kartkę za zagranie wysoko uniesioną nogą. W 73. minucie Muçi zmienił Guala. Radomiak przycisnął. Augustyniak dwukrotnie brał na ciało strzały gospodarzy, a piłka co chwilę wracała w pole karne naszej drużyny. W 87. minucie Rosołek zastąpił Josué. W 89. minucie Muçi przeprowadził efektowny rajd, ale nie zakończył go strzałem ani podaniem. W pierwszej minucie doliczonego czasu gry blisko zdobycia gola był Cestor, jednak nie trafił w bramkę.
Mecz skończył się minimalnym zwycięstwem Legii. Było to bardzo słabe widowisko, o którym niewątpliwie szybko zapomnimy, ale najważniejsze było przez Legię zdobycie kompletu punktów i to wreszcie się udało.
Legię teraz czekają dwa ważne mecze na własnym stadionie. W najbliższy czwartek czeka nas mecz Ligi Konferencji ze Zrinjskim, a w przyszła niedzielę do Warszawy przyjedzie Lech.
Nie twierdzę,że Runjiacz to rak na bezrybiu ,ale "cuś" w tym rozumowaniu tkwi .
Trend wyrównawczy w futbolu dotknął nie tylko naszej ligi ,ale jest zauważalny na całym świecie. Naukowcy wiążą tę prawidłowość z dostępnością danych statystycznych tyczących teorii gry. Tyle tylko,że nie wszyscy są w stanie z tych danych efektywnie skorzystać.W książce "Alchemia futbolu " Jacek Gmoch w rozdziałach " Jak wygrałem z Portugalią " oraz "Jak wygrałem z Danią" opisuje jak to przeanalizował grę obu zespołów pod kątem ich mocnych i słabych punktów. Dla celów niniejszych rozważań ma to mniejsze znaczenie, bo chodzi o to,że Gmoch potrafił wyciągnąć prawidłowe wnioski teoretyczne, których praktyczne zastosowanie przyniosło wygrane.Dziś sprawa jest i łatwiejsza i znacznie trudniejsza, bowiem danych statystycznych czyli opisujących przebieg gry w kategoriach matematyki jest aż nadmiar ,ale z drugiej strony wybór tego co najistotniejsze jest tym samym trudniejszy. Przypomnijmy tylko ,że po raz pierwszy zweryfikowane dane statystyczne opublikował dopiero w 2003 roku prof. Michel Lewis w książce "Moneyball" i tyczyły one baseballu. Ich przyswojenie przez mniejsze kluby przyniosło rewolucyjne zmiany w tabelach. Natychmiast z danych statystycznych zaczęto w procesach szkoleniowo-planistycznych korzystać w futbolu amerykańskim,koszykówce i mniejszym stopniu hokeju na lodzie. W piłce nożnej pierwszymi, którzy pokusili się o syntetyczny opis statystycznych danych analitycznych byli prof. David Sally i Chris Anderson , którzy w 2013 roku opublikowali książkę "Futbol i statystyki. Dlaczego wszystko co wiesz o futbolu jest nieprawdą" ( ma ona już dwa dodatkowe, uzupełnione wydania). W piłce nożnej , zwłaszcza europejskiej ,do danych odnoszono się sceptycznie , tym bardziej ,że próba ich zastosowania w takich klubach jak Cristal Palace czy Coventry nie przyniosły powodzenia . Dopiero spopularyzowanie osiągnięć wcześniej nieznanego klubu jakim był FC Midtjylland przyniosło odwrócenie trendu i wszyscy weszli w tryb zatrudniania analityków, korzystania z danych statystycznych, zarówno w procesie szkoleniowym , jak i taktycznym ,ale i przy transferach.We wskazanym wywiadzie Jacek Zieliński cytuje dane statystyczne świadczące o przewadze Legii w każdym , nawet przegranym spotkaniu ,ale chyba bardziej nimi manipuluje , bo ten przekaz to jak prezentacja poglądu ,że im bardziej teoria nie zgadza się z praktyką ,to tym gorzej dla praktyki. Mówiąc wprost nie można kpić z publiki, która zna wyniki - na tablicy i dane liczbowe są dla niej całkowicie zbędne. Gorzej by było, gdyby dyrektor sportowy wierzył w to co mówi , bo to by świadczyło ,że sam siebie oszukuje ,a wówczas wnioski z analiz byłyby bałamutne i niczego nie mogłyby w stanie naprawić.
W mediach z powodów znanych czyli niecierpliwości menagów , niejako przy okazji porażek rozpoczęto dyskusję o tym,że tą siłą zbawczą Legii mają być młodzi piłkarze . Wręcz roztaczano wizje ,że młodzież "Akademicka " rozważa rozstanie z Legią , bo jak nie gra to się nie rozwija,a talenty ma nieposkromione. Te lamenty były niepoważne , albo jak kto chce demagogiczne, bo nikt nie wskazał tego gigantycznego talenta , który celowo jest w klubie dyskredytowany. W moim przekonaniu sens tej pisaniny jest umiarkowany , bo owszem Legia na oddaniu za darmochę np. Praszelika. Włodarczyka czy Mosóra straciła sporo grosza,ale oni byli w pierwszym zespole i sporo grali , choć być może za mało . W tle tych bazgroł tli oczywiście próba nacisku na trenera,aby dawał szanse gry młodym piłkarzom, aby menago mogli korzystniej ich sprzedać. Jacek Zieliński ujął temat nieco łagodniej , bowiem mówił o tym,że młody piłkarz musi być wzmocnieniem zespołu ,a nie jego osłabieniem i że taki Strzałek dostaje minuty ,ale popełnia za dużo prostych błędów ,aby być pierwszym wyborem dla trenera. Oczywiście każdy ma prawo do swojego zdania ,ale w moim przekonaniu były i pewno będą spotkania w których można młodych pokazać bez obawy o wynik i np . ze Śląskiem, Stalą czy Tychami nic zdrożnego by się nie stało ,a może byłoby lepiej ,gdyby na boisku pojawili się reprezentanci kraju w swoich kategoriach wiekowych jak : obrońca Jan Ziółkowski ( 18 lat , wzrost 194 cm, reprezentant U-19) czy Filip Rejczyk -pomocnik ( reprezentant U-17) oraz od początku spotkań Strzałek ( reprezentant U-19). Jak widać rogu obfitości nie ma , wysypu talentów tym bardziej. I ten ewidentny brak powinien być przedmiotem prawdziwej troski ,a nie siłowe pchanie na afisz nieukształtowanych na potrzeby I zespołu zawodników.
Wczoraj trener Radomiaka zagrał stałym systemem oraz wystawił najlepszych zawodników jakimi dysponuje. Na rozpisce w TV pokazano ustawienie Radomiaka jako 4-2-3-1 co właściwe nie jest. Bowiem wyjściowo wygląda ono 4-2-1-3 . Dwaj zawodnicy Edi Semeda i Castaneda są typowymi napastnikami-skrzydłowymi , a nie bocznymi pomocnikami. Trener Radomiaka wymaga od zawodników zmian ustawienia zależnie od tego czy zespół posiada piłkę ( jest w ofensywie) czy ma ją rywal oraz od miejsca jej położenia na boisku. Tym samym ustawienie kształtuje się od obronnego 5-4-1 , poprzez 4-3-3. 3-4-3 do ofensywnego 2-5-3.Takie ruchy pozwalają na w miarę optymalne wykorzystanie możliwości zawodników, w tym prowadzenie ataku pozycyjnego. Więc miejsce Radomiaka w tabeli nie jest dziełem przypadku.
Trener Runjaicz powielił ustawienie i skład z meczu z Tychami co zwłaszcza w obronie było pierwszym takim przypadkiem w tym sezonie.Chyba wreszcie po rozmowie z dyrektorem Zielińskim trener przyjął do aprobującej wiadomości ,że w tym sezonie liga ma priorytet. Legia generalnie nie zmienia ustawienia i nie uzależnia go od tego czy jest w ofensywie czy w defensywie. I akurat w tym aspekcie prezentuje nowocześniejsze podejście do sztuki taktycznej niż np. Radomiak.Ogólnie rzecz ujmując Legia preferuje grę strefową, w tym grę wysoką strefą w obronie , natomiast w grze pozycyjnej zawodnicy zmieniają obszary swego działania i zakres funkcji w ramach poszerzonych lub pomniejszonych stref. Jest to szczególnie widoczne w przypadku boiskowych działań Josue, Slisza I Guala( Muciego) . a wczoraj z konieczności Diasa. Niestety wspomaganie obrony przez Diasa nie było wzbogaceniem gry drużyny , bowiem jest to zawodnik, który ma wiele do zaoferowania w grze ofensywnej,ale musiał wspomagać niepewnie grającego na lewym półstoperze Kapuadiego.
Taka organizacja gry Legii jest znacznie trudniej wykonalna, niż zmiany ilościowe w formacjach,ale jest to krok w dobrym kierunku, bo taki jest obecny trend rozwojowy.
Chodzi bowiem o to co Gmoch nazywał optymalizacją,a więc optymalne wykorzystanie przestrzeni poprzez jej zamykanie i otwieranie, optymalną reakcją po stratach piłek oraz optymalizowanie dyscypliny taktycznej.Rzucam tylko hasła, bowiem ich omówienie wymagałoby dłuższej rozprawki. W każdym z tych czynników sprawczych wczoraj odnotować można było niewielką poprawę, aczkolwiek nadal Legia jako zespół ma problem z utrzymaniem wysokiego poziomu gry przez całe spotkanie. Jak widzieliśmy i co opisał Gawin tak do 52 ' nasza drużyna miała przewagę w każdym aspekcie gry,przez następne 3-4 minuty trwała przepychanka kto kogo usidli i Legia zmuszona została do wejścia w obronę średnią i niestety nazbyt często, w niską. Moim zdaniem ta taktyka mimo ,że okazała się skuteczna jest na dłuższą metę nadmiernie ryzykowna , bo z autopsji wiemy,że każdy z naszych obrońców ma skłonności do błądzenia.Np. wczoraj w 64' i 69' pobłądził Kapuadi , który nadal ma problemy z podjęciem decyzji i zamiast atakować piłkę to chowa głowę w piach i dopuszcza do tego ,żeby napastnicy rywali dochodzili do piłek w bezpośrednim pobliżu naszej bramki. Trener Runjanicz usiłował odwrócić ten niekorzystny trend obsuwania się w obronie i wejście na boisko Pekharta i Elitima w 65' oraz chwilę potem Muciego miało być sygnałem do przejścia do odzyskanie przewagi ,ale nic takiego się nie wydarzyło.
Wspomniałem o korzystniejszym wykorzystaniu przestrzeni ,ale największą poprawę widać było przy reakcji na straty piłek . Nasi zawodnicy po stracie piłki nie odpuszczali czyli albo przeszkadzali, w tym blokowali, opóźniali , wybijali piłki na aut, albo nawet odbierali piłki rywalom. Czynili to zwłaszcza Slisz, Gual,Dias, Celhaka i Kramer . Niestety Celhaka oprócz dobrych akcji , zanotował dwie nieudane w 32' kiedy to stracił piłkę na rzecz Semedo i nie ruszył po jej odzyskanie,a Dias był spóźniony ( poszła bardzo groźna akcja w nasze pole karne) oraz w 62 ' zatrzymał akcję Wolskiego faulem. Pewno ten ubytek sił był powodem zmiany Celhaki na Elitima.
Poważnym , powtarzającym się zarzutem wobec naszego zespołu jest brak skuteczności wykonywanych rzutów rożnych oraz wolnych - co przy tej klasie zawodników jest wręcz niewytłumaczalne.
Sędzia Łukasz Kuźma od zawsze dobrze się zapowiadał. I nadal się zapowiada , zwłaszcza kiedy nie sędziuje. . Bowiem arbitra z prawdziwego zdarzenia rozpoznaje się po sposobie rozwiązywania sytuacji skomplikowanych oraz po podejmowaniu jednoznacznych, odważnych decyzji zgodnych z przepisami gry. Nie po kunktatorstwie, asekurowaniu się czy kierowaniu się polityką dobrotliwego wujka . Sędzia Kuźma wczoraj się nie skompromitował ale równie trudno uznać , aby prowadzenie zawodów w jego wykonaniu było całkiem udane.
Owszem w większości sytuacji podejmował trafne decyzje ,a na szczególne podkreślenie zasługuje ukarania żółtą kartką Wolskiego w 34' za próbę wymuszenia rzutu karnego oraz uznanie ,że to Slisz faulował w polu karnym Radomiaka w 47' Kaputa ,a nie odwrotnie ( Slisz był kopnięty ,ale atakował "nakładką").
Lecz jednocześnie dwukrotnie nie ukarał zawodników Radomiaka oczywistymi drugimi żółtymi kartkami i nie wykluczył z gry Castanedy oraz Wolskiego. W 25' Castaneda, który już wcześniej został ukarany żółtym kartonikiem we własnym polu karnym brutalnie sfaulował Wszołka kopiąc go czubem buta w piszczel. W tej sytuacji można się było zastanawiać czy zawodnika Radomiaka nie potraktować "czerwienią", ale Kuźma ograniczył się tylko do podyktowania rzutu karnego dla Legii.Podobnie w 38 ' Wolski celowo nadepnął na lewą stopę Josuego uniemożliwiając mu przeprowadzenie korzystnej akcji, i mimo ,że Wolski naruszył dwa przepisy nakazujące karanie upomnieniem nie dostał "żadnego " .
Pewno arbiter nie chciał swoimi decyzjami osłabiać zespołu gospodarzy ,ale pomyliły mu się role, bo on nie jest od rozważania na szali czy za czy przeciw , ale od konsekwentnego przestrzegania przepisów. Arbiter, aby wejść do elity musi odrzucić emocje , politykowanie , rozważanie, a za to musi być jak kat, który robi to co robi nie dlatego ,że mu się to podoba, ale dlatego ,że musi , bo się do takiej wrednej roboty najął.