- Kategoria: Wokół boiska
- gawin76
Legia - Zagłębie 2-1: Pożegnalne asysty
W ostatnim meczu sezonu Legia zmierzyła się w Warszawie z Zagłębiem. O zwycięstwie naszej drużyny przesądziły dwa trafienia Guala. Przy bramkach Hiszpana asystował Josué. Portugalski pomocnik tym meczem zakończył przygodę z Legią.
Trener Feio postawił na drużynę w składzie: Tobiasz – Jędrzejczyk, Ziółkowski, Kapuadi – Morishita, Josué, Elitim, Kapustka, Ribeiro – Rosołek, Gual. Skład gości wyglądał następująco: Burić – Kopacz, Nalepa, Ławniczak, Grzybek – Chodyna, Makowski, Mróz, Dąbrowski, Wdowiak – Kurminowski.
Już w pierwszej akcji meczu legioniści mieli szansę na bramkę, niestety Josué po przechwycie zbyt lekko oddał piłkę do Kapustki. W 6. minucie Josué podał prostopadle do Guala. Hiszpan uderzył płasko w róg i było 1:0. W 10. minucie boisko musiał opuścić kontuzjowany Rosołek, którego zastąpił Urbański. W 12. minucie Burić złapał piłkę po zagraniu Kapustki. W 13. minucie blisko szczęścia był Jędrzejczyk, ale z kilku metrów trafił w Buricia. W 21. minucie Kapustka wypatrzył Guala, ten uderzył, ale bramkarz gości był na posterunku. W 27. minucie Urbański doszedł do piłki po dośrodkowaniu Morishity, ale uderzenie było za słabe. W 30. minucie dwukrotnie interweniował Tobiasz, odbijając piłkę po strzałach Mroza i Kopacza. W 36. minucie Josué rozegrał piłkę z Morishitą, Japończyk wbiegł w pole karne, jednak nie zdołał oddać piłki żadnemu z kolegów. W 40. minucie było 2:0. Josué kolejny raz doskonale podał do Guala, który minął Nalepę i z bliska pokonał Buricia. W 43. minucie Gual był blisko zdobycia trzeciej bramki, ale uderzył prosto w Buricia.
Do przerwy Legia pewnie prowadziła. Goście zostawiali naszym zawodnikom mnóstwo wolnej przestrzeni i dwie bramki Guala były dla nich najniższym wymiarem kary.
W 50. minucie Gual znalazł się w polu karnym, uderzył, jednak jego strzał został zablokowany. W 59. minucie Urbański miał szansę po rzucie rożnym, ale nie zorientował się w sytuacji i nie zdołał trafić w bramkę. Minutę później goście mogli zdobyć bramkę kontaktową. W polu karnym szarżował Chodyna. Strzał zawodnika gości poszybował nad bramką. W Legii Rejczyk zastąpił Kapustkę. W 76. minucie Morishita próbował podać wszerz boiska, niestety goście przejęli piłkę i Mróz potężnym uderzeniem nie dał szans Tobiaszowi. Było 2:1. Dwie minuty później Dąbrowski uderzył nad bramką. W 81. minucie żółtą kartką upomniany został Jędrzejczyk. W 84. minucie żółtą kartkę ujrzał Josué. W 88. minucie Josué opuścił boisko, żegnając się tym samym z Legią. Zastąpił go Zyba. W doliczonym czasie gry Urbański efektownie uwolnił się od rywala, podał do Guala, który usiłował wystawić piłkę Zybie, ale jeden z obrońców gości okazał się szybszy.
Mecz zakończył się zwycięstwem Legii i było to zwycięstwo zasłużone, mimo że w drugiej połowie gra naszej drużyny wyraźnie siadła. Legia kończy sezon na trzecim miejscu w tabeli i bez wątpienia nie jest to wynik na miarę naszych oczekiwań, a przed nowym sezonem więcej jest wątpliwości i niewiadomych niż optymizmu. Weryfikacja nowego rozdania rozpocznie się za niespełna dwa miesiące.
Czemu więc rozczarowanie ?
Proszę z ręką na sercu napisać , kto się spodziewał ze Magiera ze swoim zespołem nie zdobędzie nawet połowy punktów które wywalczył jesienią ? Kto się że Lech tak koncertowo spartoli sezon ? Kwintesencją blamażu tego zespołu jest dzisiejszy wynik z Koroną Kielce. Sami sobie odebrali pewne 6 punktów w przyszłym sezonie . No mistrzostwo świata . No i w końcu kto się spodziewał takiego udanego sezonu Białostocczan ? . Jak nie Raków to Jagiellonia można powiedzieć zawsze ktoś , ale to oczywiście beznadziejne alibi .
Natomiast nie zgodzę się z Sir Gawinem co do nadchodzącego sezonu i jego obaw. Ja odwrotnie jestem optymistą . Wprawdzie trenerem nie jest ani Janek Urban ani Vuko ale w tym młodym człowieku Feio pokładam spore nadzieje . Myśle tez ze te pieniądze przeznaczone na wzmocnienia nie pójdą na marne i sprowadzimy tu lepszych piłkarzy niż Diaz .
No i w końcu nasza młodzież , cieszę się i mam nadzieje ze Feio będzie śmiało na nich stawiał .
Gigantyczne emocje wzbudziło nie przedłużenie kontraktu z Josue, wg. mnie całkiem słuszne. Słyszy się tu i ówdzie krytykę pod jego adresem, że stojanow, wolny itp. Daj Borze nam więcej takich stojanów, w tej lidze i w samej Legii.
Co do meczu to pominę ten temat, natomiast sezon można streścić jednym słowem - KOMPROMITACJA.. Za to odpowiadają konkretne osoby czyli Mioduski i Zieliński, reszta jest pochodną ich decyzji.
Dobrze to już było, tyle.
Nie byłem zwolennikiem powrotu Pekharta . Jedynym argumentem który mógłbym łyknąć jeśli rzeczywiście chcą przełożyć z nim kontrakt to ten ze nie chcą go puścić za darmo . Innych nie widzę . Rosołek . Tyle już w niego zainwestowali ze przedłużenie to normalna kolej rzeczy . Uparcie wierzą ze przyjdzie ten moment .
Co do Zielińskiego ogólnie , nie wpisuje się w histerie i nagonkę jaka jest choćby na tt. Jest takie powiedzenie , jak się nie ma miedzi to się na dupie siedzi . On miedzi nie miał , a sprowadzenie zawodników za darmo ew. 200 tys euro to czyta loteria . Można zaryzykować twierdzenie udało się pół na pół choć ja mam większe aspiracje . Nie mam natomiast wielkiego żalu ponieważ patrz wyżej za te kwoty to loteria. Zobaczymy teraz podobno są jakieś konkretniejsze pieniądze na wzmocnienia . Jak przy zdecydownie większych pieniądzach dla plamę wtedy przyłącze się do chóru znawców .
" jak się nie ma miedzi to się na dupie siedzi"
Owszem, wtedy lepiej zainwestować w kogoś sprawdzonego, niż kogoś kogo się nie zna, zamiast liczyć na to, że jakiś no name wypali bądź nie. Ja mam przeczucie, że temat z Josue nie rozbił się o pieniądze czy poziom sportowy tylko o osobiste uprzedzenia JZ.
Zieliński może zmazać plamę na honorze w tylko jeden sposób - Mistrzostwo Polski w przyszłym sezonie oraz grą w pucharach europejskich.
Obecny sezon:
- kompromitacja w lidze,
- kompromitacja w meczu rewanżowym z Molde,
- kompromitacja z młodzieżowcami i akademią,
- kompromitujące transfery do klubu.
itd.
We mnie coś pękło po sezonie, w którym do końca walczyliśmy o utrzymanie się w lidze. I zamierzam z pełną premedytacją, rozliczać bez taryfy ulgowej Mioduskiego i Zielińskiego.
Przypomnę jeszcze raz, dziś miał być fajny wieczór na Starym Mieście, no cóż...
Trener Zagłębia Lubin to szkoleniowiec w wieku 60+ , który nie tworzy teoretycznych rozróżnień, ale znacznie bliższy jest mu tryb rozumowania Sachciego niż Menottiego. Jako zawodnik grał w systemie 4-4-2, już z dwoma defensywnymi pomocnikami w środku i jako trener przez wiele lat był wierny tej koncepcji. Pamiętamy jak w 2012 roku został selekcjonerem reprezentacji po durnym Smudzie i mimo ,że wówczas świat grał 4-2-3-1 on z uporem godnym lepszej sprawy szukał partnera dla Roberta Lewandowskiego ,mimo,że sam Lewandowski mówił,że od trenera oczekuje : przejrzystych komunikatów, jasnego pomysłu na grę i fachowo prowadzonych treningów.Natomiast Fornalik skupił się na tym co rajcuje media ,a mianowicie na personaliach ,a czemu ten a nie toten itd itp. Więc do Roberta dopasowywał najpierw Sobiecha ( w przegranych 0:1 meczu z Estonią) ,ale już w przerwie zmienił go na ofensywnego pomocnika ( fałszywego napastnika) Mierzejewskiego ,aby brnąć w te quasizmiany i przegrać z kretesem eliminacji do MŚ w 2014 roku.Po roku przerwy wrócił na ławę , oczywiście do Ruchu i do anachronicznego w jego wydaniu systemu 4-4-2.
Z systemami piłkarskimi jest tak samo jak z paniami , które w wieku 20 lat nosiły krótkie mini i po 30 latch wróciła do tej samej mody. Niby moda ta sama, niby mini takie samo, niby pani ta sama, ale coś tu nie pasuje . Nawet kiedy takie ustawienia jak np.4-3-3 powracają po 50 latach , to nic w nich nie jest takie samo . Suchym liczbom trzeba nadać sensowną, współczesną treść. Ten stary system przestał był dostosowany do wzrostu wydolności mierzonej ilością i szybkością biegania. Widać to było np. po sposobie atakowania środkiem boiska , kiedy to strona broniąca czekała po prostu w głębi pola i kontrolowała podania atakujących. W ustawieniu 4-4-2 grę można poszerzyć dzięki odpowiedniemu przemieszczaniu się środkowych napastników schodzących bardziej do boku lub przez ofensywnie nastawionych obrońców ,ale ten aspekt zawodzi . bo następuje zbytnie zwężenie pozostałego pola gry oraz powstaje dziura w obronie spowodowana próbą poszerzenia owego pola. Po przejściu do Piasta Gliwice Fornalik przejrzał na oczy i wszedł w system 4-2-3-1, którym gra także Zagłębie Lubin.
Do autorstwa systemu 4-2-3-1 przyznaje się wielu szkoleniowców ,w tym tak znani jak SAF czy Wenger,a także trener Torino Mondonico, trener Irueta z Deprtivo czy nieznany Lillo z Leonese. Lecz samo wycofanie jednego napastnika do drugiej linii to jeszcze nie nowy system. Więc słusznie autorstwo przypisuje się Johnowi Toshakowi trenerowi Realu Madryt z sezonu 1999/00, który rozczłonkował linię pomocy na dwie formacje: dwóch defensywnych pomocników i trzech pomocników ofensywnych, czym złamał tradycyjny trzyformacyjny szyk.
W teorii futbolu od tej pory nastąpiła fundamentalna zmiana, bowiem obecnie powszechnie uważa się,że każda z kategorii szyku może zostać rozbita na podkategorie i ponieważ proces ten trwa to może dojść do punktu w którym linie staną się tak wąskie,że praktycznie przestaną cokolwiek znaczyć. Znany trener chorwacki Bilicz powiedział : " Wszystko sprowadza się do ruchu zawodników do przodu , do tyłu, w prawo , w lewo. Linie i formacje już nie istnieją ". Aż tak radykalny nie jest Mourinho który powiada,że linie nadal można definiować, ale zaznacza,że rolą zawodników jest je łamać, zwłaszcza podczas akcji zaczepnych. Można debatować nad tym co znaczy "złamanie linii" co Sacchci skomentował tak : " W nowoczesnej piłce chodzi o umiejętne zarządzanie indywidualnościami na boisku. Stąd nagły wysyp specjalistów i komputerowców. Indywidualności wychodzą przed szereg i rozbijają kolektyw. Jest to oznaka słabości - to reakcyjne, a nie proaktywne"..
Przyznam ,że przed każdym spotkaniem Legii staram się co nieco przeczytać o najbliższym rywalu , jak też oglądam z uwagą ich ostatnie spotkanie. Tym razem takim katalizatorem do części komentarza stało się niedorzeczne zdanie ze Skarbu Kibica brzmiące tak :" Nastawienie to (rzekomy brak determinacji piłkarzy Zagłębia - dopisek mój) miał zmienić Waldemar Fornalik , lecz nawet trenerski rutyniarz nie potrafi wpłynąć na piłkarzy , aby w każdym meczu walczyli o zwycięstwo ,aby na stałe opuścili strefę komfortu". Kompletny brak sensu i logiki tego zdania polega na tym,że rutyna to taka postawa człowieka , która polega właśnie na tym ,aby niczego nie zmieniać. Bowiem rutyna to zestaw czynności ,wykonywania tego samego, dokładnie tak samo, każdego dnia. Regularne powtarzanie czynności wyrabia nawyki i sprawia ,że działa się automatycznie . W ten sposób oszczędza się czas i energię,ale o zmianach mowy nie ma.Rutyna zabija wszelką innowacyjność.W przypadku Fornalika właściwe byłoby określenie go jako realisty i pragmatyka.Do czego skłania jego silna osobowość i przekonanie o własnej racji.
Realizm to taka postawa życiowa, która polega na trzeźwiej , bezstronnej ocenie rzeczywistości pozwalająca na wybór skutecznych środków i metod działania. Jedną z metod wdrażania postawy realistycznej jest pragmatyzm. Najogólniej pragmatyzm to teoria uważająca praktykę za dowód wartości czynów.Dobre jest to co pozwala na dokonywanie czegoś wartościowego i gdy dostarcza przy tym zadowolenia. Pewno tak postawa wynika z jego Śląskości i poszanowania dla systematycznej pracy. Jak zauważymy wszystkie zespoły prowadzone przez Fornalika start do sezonu mają opóźniony, wręcz niemrawy, co wynika pewno z dużej podbudowy wytrzymałościowej serwowanej w okresie przygotowawczym, aby w miarę trwania rundy rozkręcać się i błyszczeć formą w samej końcówce. Można podejrzewać,że jego zawodnicy osiągają najwyższą formę po zakończeniu sezonu .
Dyskusja wokół odejścia Josuego z Legii powoli przycicha , co jest zgodne z naturalnym porządkiem rzeczy , iż generalnie życie polega na przychodzeniu i odchodzeniu, na zastępstwie pokoleniowym.Lecz z uwagi na rolę jaką Josue odgrywał w zespole Legii ta dyskusja wpisuje się nie wyłącznie w nurt personalny ,ale wręcz w filozofię futbolu.
Piłka nożna od swego zarania była sportem gwiazd, nie tylko z racji medialnego zapotrzebowania na personifikowanie twórców sukcesów,ale z organizacji gry określanej jako pozycyjna.W okresie systemu klasycznego i WM czyli tak do 1962 roku bohaterami i gwiazdami byli napastnicy. a zwłaszcza środkowy napastnik ,którego jedynym boiskowym zadaniem było strzelanie bramek.Natomiast okres , prawie do końca lat 70-tych , to królestwo rozgrywających do tego stopnia ,że mówiono : "Pokaż jakiego masz rozgrywającego to powiem ci jaką masz drużynę". To wówczas gwiazdami największego formatu byli Johann Cruyff i Kazimierz Deyna. Lecz jak to wżyciu bywa, była akcja, była też i reakcja. Zaczęto utrudniać życie rozgrywającym, aż powstał system 4-4-2 w którym od polowy lat 80-tych rola rozgrywających zanikła,a tę funkcje zamieniono na dogrywanie.
Swego czasu wybitny psycholog Solomon Asch napisał przed 40 laty "Nikt nie chce mieć klasycznych rozgrywających, nikt nie chce ich kupować. Dlaczego ?. Czyżby decydenci wzdragali się na widok poezji i kolorytu ?. ". Odpowiedzi można szukać w teorii złożoności drugiego rzędu opracowanej przez prof. informatyki Tomasa Petersona . Chodzi e niej o to,że futbol oparty na taktyce zatracił swą pierwotność prostotę stając się grą złożoną i nie wystarczy grać w nim pierwszej roli , bowiem ta rola musi odnaleźć się w strukturach systemu, a ten odrzuca ją jako niepasującą do całości . Taktyczne różnicowanie futbolu sprawia , że pomocnicy muszą być wielofunkcyjni i widać wyraźnie ,że podobnie jak klasyczny skrzydłowy, tak i klasyczny rozgrywający wypadają z taktycznego równania. Powiada się,że np. klasyczny rozgrywający należał do zupełnie inne ery, w której gra opierała się na indywidualnych pojedynkach - gdy potrafił zwieść pilnującego go plastra i miał spore pole do manewru. Walcząc z zespołami z dwoma kryjącymi nie jest w stanie wiele zdziałać. I choć prawdą jest ,że ustawiając na rozgrywającego dwóch kryjących drużyna sporo ryzykuje , bo gdzieś pojawia się luka dla niepokrytego zawodnika - ale od czego mamy krycie strefą ?. Z kolei w takich systemach jak np. 4-3-1-2, 4-2-3-1 czy 3-4-1-2 wyłączenie z gry rozgrywającego powoduje obumarcie kreatywności tak ustawionej drużyny.
W Legii tej słabości usiłowano zaradzić ustawiając obok Josuego a to Muciego, a to Kapustkę,a to Guala ,a to Rosołka.
Można wręcz zapytać czy rzeczywiście nastąpił zmierzch playmakerów we współczesnym futbolu i Legia tylko w ten trend się wpisała ?.
W przypadku rozgrywających , odgrywających kluczowe w zespołach to zdania o ich grze i przydatności zawsze były podzielone, tak wewnątrz zespołów w których grali,ale przede wszystkim pomiędzy kibicami a częścią tzw, fachowców , szpeców i innych tego typu "medrców'.. M.innymi o takich , już w 1947 roku w wydanej w 1947 roku książce "Kundlizm" pisał Melchior Wańkowicz. Tytuł sam się tłumaczy, więc ja już nie muszę .
Dziś nikt nie kwestionuje wielkości i skali talentu , zasłużonego gwiazdorstwa takich gigantów futbolu jak Johann Cruyff czy Kazimierz Deyna. Lecz w czasach gdy grali tak słodko nie mieli .
W Holandii Cruyff zdobył sobie status idola,a ponieważ był zaprzyjaźniony z trenerem Kovacsem to atakowano Rumuna jako zastępczy obiekt, bo Johann był poza zasięgiem. Kovacsa postponowali jego asystenci Grinzenhaut i Rollink ,że za miękki, że ulega wpływom zawodników ( chodziło o tzw, futbol totalny ) ,a do tego chóru dołączył Gernie Murren.Otwarcie umniejszał rolę Cuyffa jego kolega z zespołu Vasovicz. Doprowadzono do zwolnienia Kovacsa z Ajaxu, ale jego następca MIchels nadal hołubił Cruyffa ,lecz kiedy został trenerem reprezentacji to jego następca Knobel zarządził głosowanie kto ma być kapitanem zespołu i Cruyff poległ, zaś kapitanem został Kaiser. I skończyły się sukcesy Ajaxu, a zaczęły Barcelony, bo Cruyff dołączył do zespołu ze stolicy Katalonii.
Natomiast w Polsce w tym czasie kapitan Legii i reprezentacji Kazimierz Deyna był w prasie pozawarszawskiej totalnie obsmarowywany. Wyśmiewano jego kółeczka jako rzekome zwalnianie gry, zarzucanio,że jest za wolny, kwestionowano przywództwo ,a zwłaszcza perorowano ,że w śląskich zespołach są lepsi od niego.Tylko trenerzy Legii Vejvoda i Zientara oraz reprezentacji Koncewicz, Górski i Gmoch nie wyobrażali sobie drużyny bez niego i jako dyrektora na boisku i jako kapitania na boisku i w szatni.Nie muszę dodawać,że dla nas, kibiców Legii, był bożyszczem.Lecz w zespole miał wielu wrogów co wykorzystał załgany moralizator od siedmiu boleści Strejlau, który jak przyszedł do Legii jako trener w 1975 roku to pozbawił Deyny funkcji kapitana. "Kaka" chciał odejść, ale Strejlau je zablokował odwołując się do władz wojskowych ( Kazio był zawodowym żołnierzem) . Nawet po jego śmierci wrogowie tacy jak Niedziułka kwestionowali jego zasługi. To już nie kundlizm ,ale podłość.
Podobnie było z innymi wybijającymi się ponad przeciętność, co demagodzy uważali za dbanie o zespołowość. Tak jak by najlepsi przeszkadzali ,a nie pomagali, jak by nie stanowili wartości dodanej.
Nie chcę porównywać Josuego z wymienionymi asami , bo jednak skala talentu nie ta,ale był to najlepszy zawodnik w naszej Ekstraklasie.Każdy trener, każdego rywala Legii za punkt honoru i w trosce o wynik swego zespołu w meczu z Legią przydzielał mu plastra, jak np. wczoraj w osobie Makowskiego, co by ograniczał jego poczynania boiskowe i pozytywny wpływ na grę drużyny.
Kibice stali murem za Josue i wczoraj zgotowali mu wspaniałe pożegnanie, bo na nie zasłużył.
Natomiast tzw. krytycy wybrzydzali,że za wolny,że przetrzymuje piłkę i niweluje możliwość szybkiego ataku. W pewnym zakresie Josuego zgubiło to co Cruyffa czyli zbytnie zżycie się z Runjaiczem , któremu przestało być po drodze z Jackiem Zielińskim.
Ja też Josue dziękuję, bowiem moim zdaniem był tym, który dodawał blasku nieco wyblakłej marce jaką stała się Legia Warszawa.
Wczorajszy mecz to stracie dwóch filozofii futbolu , jednej klasycznej i drugiej informatycznej.
Legia założyła ,że oprze obronę na wysokiej strefie oraz wyprzedaniu rywali w walce o piłkę koncentrując swe poczynania na grze w pobliżu swego pola karnego , odpuszczeniem walki o opanowanie środka boiska oraz na dwóch metodach atakowania rywali. Jeden sposób polegał na tym,że po odbiorze piłki na własnej połowie następowała zagranie przez dwie linie w rejon pola karnego przeciwnika, a drugi na wyrywkowym zastosowaniu gegenpressingu czyli na odbiorze lub przechwycie piłki i natychmiastowym przejściu do natarcia. Obie metody bazowały na wytworzeniu i próbie wykorzystania wolnych przestrzeni. Taka taktyka wybitnie pasuje Gualowi, który źle się czuje w tłoku , natomiast kiedy ma wolne pole do gry to potrafi je wykorzystać. Gdyby jeszcze ze skutecznością było lepiej .
Niestety tak ustawiona taktycznie Legia zbyt mocno ryzykuje , bowiem nie mamy zawodników poza Wszołkiem i Elitimem, którzy potrafiliby przechwycić 'drugie piłki" lub tzw. bezpańskie . Niestety , nie jesteśmy Liverpoolem, który ten system opanował prawie do perfekcji , ponieważ my po ataku tracimy piłki i narażamy się na szybki atak przeciwnika. A dodatkowo odpuszczając środek pola pozwalamy rywalom na zepchniecie do obrony w samym polu karnym, co zawsze stwarza niebezpieczeństwo utraty bramki.
Dużo roboty przed sztabem ,ale bez istotnego wzmocnienia o sukcesy będzie coraz trudniej.
Bardzo dobry występ zanotował najmłodszy sędzia w ESie ( 28 lat) Patryk Gryckiewicz . Oczywiście można dopisać,że zawodnicy zbyt wysoko poprzeczki wymagań mu nie zawiesili, gdyż jednak obie drużyny grały o przysłowiową pietruszkę ,a zawodnicy szanowali swoje kości i kości przeciwnika.Lecz też i arbiter nie dopuszczał do spięć wykazując zdecydowanie i szybkość w podejmowaniu trafnych decyzji.Panował nad sytuacjami i nad emocjami. Brawo !.
Sezon 2023/2024 żegnam bez żalu.
Za to co stało się na jesieni winię przede wszystkim Runjaicia i po części liderów zespołu (Josue, Augustyniak), ale to co zrobiono przed rundą wiosenną to jest kryminał i naprawdę trudno mówić o tym ze spokojem. Skoro nie było 'miedzi' to w obliczu odejścia Muciego i Slisza trzeba było albo trzymać się raz przyjętej strategii i sprowadzić doraźnie po taniości jakichś solidnych ligowców znających Ekstraklasę, nie wiem, choćby Dąbrowskiego czy Wolskiego, albo trzeba było postawić na małolatów, nie oddawać Strzałka, rotować Rejczykiem i Adkonisem, promować ich nawet na siłę, wszystko to miałoby większy sens niż to co zrobiono (czyli nic).
Zieliński albo fatalnie pomylił się w swoich rachubach i ocenie sytuacji, ale wręcz arcyfatalny byłby to błąd, niepojmowalny, kto to widział, żeby legionista z krwi i kości odpuszczał sezon w połowie rozgrywek, albo nie miał przygotowanych żadnych sensownych wariantów na wypadek odejścia Muciego i Slisza i zagrał na czas, dając sobie dodatkowe sześć miesięcy. Wyszło słabo, zwłaszcza, że głównym winnym uznano trenera, z którym, nawiasem mówiąc, kontrakt przedłużono (tylko po co?) raptem parę miesięcy wcześniej.
Wszystkie badania dowodzą,że Mourinho miał rację, iż o sukcesach w ligach nie decydują bezpośrednie spotkania pomiędzy najlepszymi , bo najważniejsze dla układu tabeli są mecze faworytów z tym słabymi.I to na tym polu Legia przegrała walkę o Tytuł. Na koniec sezonu mamy 4 punkty straty do Jagi,a straciliśmy punkty na swoim boisku z tak słabymi zespołami jak Radomiak ( 0:3), Stal (1:3), Puszcza ( 1;1) i Warta ( 2;2) ,zaś na wyjazdach z Koroną ( 1:2), ŁKS ( 1;1) czy Cracovią ( 0:2). Wystarczyło remisy zamienić na wygrane ,a porażki w remisy i Tytuł byłby nasz i to z zapasem.
Oczywiście przydaliby się zawodnicy o większych umiejętnościach na kilku pozycjach,ale największym problemem Legii jest brak taktycznej koncepcji gry ofensywnej i wykorzystania zawodników w takiej organizacji gry ,aby potrafić przełamać zagęszczoną obronę rywali. To nie tylko problem Legii,ale każdej silnej kadrowo drużyny w każdej lidze,tyle tylko ,że Legia zwłaszcza jak jej trenerem był Runjaicz nie wykazywała elastyczności taktycznej. Można bowiem wypracować skuteczną metodę wygrywania ze słabymi i ją stosować do oporu ,albo rozpracować każdego rywala pod kątem wykorzystania jego słabości . Legia grała to samo niezależnie od rywala mimo,że skuteczność takiego grania była niewielka. Ten stan usiłuje zmienić Feio na organizację, którą w skrócie opisałem po meczu z Zagłębiem,ale przy tym stanie kadrowym jest ona ryzykowna, a może okazać się obosieczna.
Nadto dzisiaj nawet na naszym podwórku nie da się kierować klubem jak sklepikiem osiedlowym. Tu nawet nie chodzi o prakseologiczne opracowania ,ale widzimy ,że klub piłkarski coraz bardziej upodabnia się do przedsiębiorstwa działającego na wolnym rynku w warunkach zaostrzającej się konkurencji. Taka firma musi stale się dostosowywać do wymagań rynkowych, a więc musi ewoluować , musi być innowacyjna i przede wszystkim ,aby sprostać wymogom konkurencji musi inwestować,ale inwestować mądrze.
W takiej firmie odpowiedzialność za wynik ponosi zarządzający ( Dyrektor) ,ale minimalizuje on ryzyko podjęcia błędnej decyzji tym,że otacza się mądrymi doradcami.
Przekonanie ,że zjadło się wszystkie rozumy jest przywilejem głupców.
I na tym kończę na dziś .
Zbyszek napisał , w takich firmach winę ponosi zarządzający . Chyba nie masz wątpliwości kto tu zarządza .
Ja nie będę umierał za swoje tezy . Bardzo możliwe ze uznali ( nie wierze ze sam Zieliński ) ze to co zostało wystarczy na mistrza i z drugiej strony gdyby niewytłumaczalne wyniki z ze spadkowiczami by rzeczywiście wystarczyło.
O faktach się nie dyskutuje więc o kroku dl tylu nie będę dyskutował , ba napisze ze my od ładnych paru lat robimy kroki tylko do tylu patrząc na jakość zawodników w pierwszym zespole .
Co do trafnej uwagi o młodych , właśnie dlatego podoba mi się pomysł z Feio inna sprawa jak długo wytrzyma w promowaniu tych młodych chłopaków i tu się zgodzę te ruchy ze Strzalkiem i brak nacisków na Runaicza to duży minus Zielińskiego .
Tylko że w Legii w zasadzie jedynym kryterium oceny pracy trenera jest wynik sportowy mierzony w relatywnie krótkim przedziale czasowym, a trener pierwszego zespołu jest klasycznym zderzakiem. I teraz problem dla Feio jest taki, że będzie musiał ułożyć drużynę na nowo po odejściu Josue, wkomponować tych, którzy przyjdą, a przede wszystkim godzić ligę z pucharami, oczywiście wszystko to w charakterystycznej dla nas, gęstej atmosferze. Dobrze, że dostał te kilka wiosennych meczów na rozruch, ale i tak czeka go piekielnie trudne zadanie.
Trzeba przyznać, że Feio ma trochę szczęścia. Kontuzja Augustyniaka zmusiła go do postawienia na młodego Ziółkowskiego i wiele wskazuje, że na dłużej "zaokrętuje" w pierwszej 11-tce. Ja jestem pod ogromnym wrażeniem jego gry w defensywie. Zazwyczaj nie mam wielkich oczekiwań, co do naszej młodzieży ale ten małolat naprawdę daje radę. Przypomina mi Pazdana, bo świetnie czyta grę i jest praktycznie nie do przejścia. A jak nabierze jeszcze masy mięśniowej, to o środek defensywy możemy być spokojni.
Natomiast, gorzej jest z pozostałą dwójką. Rejczyk sprawiał wrażenie, jakby zapomniał jak się gra w piłkę a Urbański na chwilę obecną nie wygląda lepiej, niż Rosołek.
Gdybym miał podsumować ten sezon, to nie zgadzam się, że całe odium przegranego sezonu powinno spaść na Zielińskiego. W mojej ocenie, głównym winowajcą jest jednak Runjaic. Zamknięcie się na wąską grupę "żołnierzy", przy grze co 3 dni po prostu musiało spowodować zmęczenie materiału. Ten trener po raz pierwszy w swojej karierze zetknął się z takim trybem grania i najzwyczajniej w świecie poległ, głównie poprzez brak doświadczenia. Zielińskiemu należy się szafot za marnotrawienie pieniędzy. Fatalne transfery piłkarzy, którym trzeba było przecież płacić kontrakty i na dokładkę niezrozumiała decyzja o przedłużeniu umowy z trenerem, który jawnie dyskredytował naszych wychowanków. Co dla takiego klubu jak Legia jest wręcz działaniem na jego szkodę.
Co do przyszłości Feio, to ja nie mam większych złudzeń. Kadra została poważnie uszczuplona a za chwilę zaczynamy grę co 3 dni. W transfery kompletnie nie wierzę - raczej skłaniam się ku temu, że aktualnie trwa cicha ewakuacja pieniędzy z klubu do luksemburskiego funduszu. Aż się prosi, żeby wkleić tego słynnego kotka z tekstem: "Andrzej, to jebnie!"
Po jednym ze spotkań w krótkich słowach omówiłem syndrom deprywacji względnej jaka dotyka wielu kibiców Legii, która nie jest jeszcze chorobą psychiczną, ale ją zwiastuje. Widać jej objawy w oświadczeniu grup kibicowskich, którzy mówią,że będą kochali Legię wyłącznie wówczas jak corocznie będzie zdobywała Tytuł Mistrzowski. To tak jak by chłopak mówił dziewczynie ,że będzie ją kochał pod warunkiem ,że będzie stale Miss Polonii.
To presja jak naucza nas psychologia jako nacisk na to ,aby ktoś zrobił to co chcemy ,albo osiągnął jakiś cel szalenie trudny do osiągnięcia - jest wrogiem spokoju, nie buduje, nie wpływa korzystnie na jakość , ani na poziom ,ale przede wszystkim oducza podejmowania ryzyka i niszczy motywację.
Sięgając tylko cezury nowego Stadionu to pamiętamy jakiej presji poddawany był Skorża przez dyrektora Jóźwiaka i posłusznego mu prezesa ,aby testował zakupiony przez oszusta szrot nie nadający się do okręgówki , co pozbawiło Legię dwukrotnie Tytułu ,a Skorża nie za swoje winy zapłacił stanowiskiem.
Po nim presji na młodych poddawany był Urban ,ale ten nie narzekał , bo talenty z rocznika 1992 obrodziły jak nigdy potem. Presji na stawianie na młodzież nie trzeba było wywierać na Berga , bo ten chciał robić za trenerskiego Boga czyli uważał ,że z każdego beztalencia zrobi gwiazdę.
Ten festiwal poddawania się urokom młodości przerwał Czerczesow , który oświadczył,że on ma zdobywać trofea w dorosłej piłce ,a nie juniorskiej i młodych - niezdolnych odstawił od cyca. Czerczesow Legię opuścił z niesmakiem,ale moda na młodzież już nie powróciła.
Pod naciskiem Mioduskiego usiłuje ją wskrzesić Zieliński ,ale ze skutkiem raczej mizernym , bo jeden spóźniony Ziółkowski wiosny nie czyni.
Trzeba zrozumieć,że to zachowania trenera obawiającego się stawiać na młodych , nieogranych - są racjonalne i zgodne z tym co nauka mówi o postawie ludzi poddanych presji. Bowiem bilans strat i zysków musi wypaść dla młodych na minus, gdyż korzyści mogą być,ale może ich nie być, więc ryzyko jest zbyt duże.
Władze klubu i kibiców interesuje bowiem tylko wynik i to z niego trener jest rozliczany i nikt mu nie zarzuci woluntaryzmu jak postawi na graczy oblatanych w boju, sprawdzonych,a jak zawiedzie młody , to każdy zapyta : a po coś go wystawiał ? .
Wszyscy musimy sobie uświadomić ,że nie unikniemy wywierania presji i drużyna jej nacisku też nie uniknie. Więc jedyną skuteczną metodą na ograniczenie ,a nawet zniwelowanie jej niszczącego wpływu musi być ucieczka przed rywalami do przodu. Legia musi otwierać stawkę, nie wolno jej wlec się w ogonie , ani nawet w środku lub górnych rejonach tabeli.
Lecz ,aby osiągnąć ten stan awangardowy to w Legii musi zacząć panowanie MENTALNOŚĆ ZWYCIĘZCY .
Chciałbym ten temat opisać,ale materiału mało i nie wiem czy dam radę, a jeżeli to pewno dopiero po EURO.
@Zbyszek
Nikt na siłę nie każe wystawiać młodych bo młody . Poprzedni trener wolał kulawego starego niż zdrowego młodego. O to chodzi przynajmniej mi kiedy piszę aby jednak po młodych sięgać . I wcale nie jest tak ze nie ma różnicy kto gra padake. Jest . Stary nic już się nie nauczy , małody owszem jest szansa .
Z punktu widzenie widza masz rację. Tyle tylko,że my wszyscy podlegamy prawom tyczącym zachowań, postaw nastawień , które są coraz dogłębniej badane przez psychologię i neurologię i są coraz lepiej znane.Presja wywiera na każdego kto jej podlega takie same efekty , a są one proporcjonalnie negatywne w stosunku do wywieranej presji . Ale nawet nie znając tych praw to wczuj się sam w rolę trenera Legii, nie np. Górnika Zabrze i zastanów się czy byś wystawił np. przeciw Lechowi Adkonisa czy Kuna lub Ribeiro. Inaczej mówiąc czy byś zaryzykował wiedząc czego od Ciebie oczekuję szefostwo i kibice.
Ja wielokrotnie po marnych meczach Legii pisałem,że młodzi na pewno by gorzej nie zagrali. Lecz co innego głosić "mądrości" po kiepskich meczach ,a co innego jako odpowiedzialny za wynik podejmować decyzje przed .
Problem Legii nie leży w obecności lub jej braku na boisku młodych zawodników, bo to zabawa medialna ,ale w tym co ja nazywam regresją personalną, a mianowicie Legia sprzedaje relatywnie lepszych zawodników i na ich miejsce sprowadza gorszych.
Obserwuję różne ligi , różne kluby od ponad 60 lat , a szczególnie dogłębnie analizowałem pracę Vejvody w Legii i SAFa w MU oraz Urbana w Legii po Skorży. Oni owszem dawali szansę grania młodzieży , ba SAF w każdym meczu wystawiał jednego młodzieżowca,ale mieli bardzo silny kręgosłup drużyny, tak ,że młody nie współdecydował o wyniku i nawet jako coś zepsuł to bardzo dobrzy gracze ten mankament nadrabiali i do szkody nie dopuszczali.Chodzi o to ,że młody lepiej się rozwija w dobrym towarzystwie ,a trener chętniej młodego wystawia kiedy wie,że na nim nie ciąży odpowiedzialność. Np. pamiętam jak nieporadny był w pierwszych meczach Legii Kazio Deyna i jak wspaniale się rozwinął mając obok siebie takich asów jak "Mistrz' Brychczy czy reprezentant kraju Bernard Blaut. Vejvoda wiedział ,że Deyna ma talent,ale też nie miał w 1966 roku takiej presji na wynik i mógł ryzykować.W obecnej Legii problemem jest to,że generalnie mamy zawodników o niewysokich umiejętnościach i młody zawodnik obniżał by dodatkowo poziom gry i mógł negatywnie wpłynąć na wynik.
Aby młodzi mogli się rozwijać w I zespole to musimy mieć generalnie lepszych zawodników . I tyle.