- Kategoria: Wokół boiska
- gawin76
Legia - Lugano 1-2: Jazda na oparach
Pożegnanie roku 2024 na Łazienkowskiej przypadło na mecz Ligi Konferencji przeciw Lugano. Spotkaniu towarzyszyły akcenty poświęcone Lucjanowi Brychczemu, na trybunie pojawił się Josué, niestety wydarzenia boiskowe potoczyły się w niekorzystnym kierunku. Nasza drużyna rozegrała słaby mecz i zasłużenie uległa gościom. Bramkę dla Legii zdobył Morishita.
Skład Legii wyglądał następująco: Kobylak – Wszołek, Pankov, Kapuadi, Kun – Çelhaka – Chodyna, Kapustka, Morishita, Luquinhas – Gual. Goście rozpoczęli w składzie: Saipi - Zanotti, Hajdari, Papadopoulos, Valenzuela - Steffen, Grgić, Bislimi, Mahmoud, Mahou – Bottani.
Od pierwszych minut Szwajcarzy byli drużyną dłużej utrzymującą się przy piłce. Legia nastawiła się na szybkie przechodzenie do ataku po przechwycie piłki. W 7. minucie centymetrów zabrakło Gualowi do przecięcia podania od Chodyny. W 11. minucie Legia objęła prowadzenie. Prawą stroną ruszył Wszołek, wymienił podania z Chodyną i oddał piłkę do Guala. Strzał Hiszpana odbił się od poprzeczki, ale do dobitki ruszył Morishita i strzałem głową umieścił piłkę w bramce. W 18. minucie dwukrotnie po strzałach z dystansu interweniować musiał Kobylak. Szczęścia próbowali Bislimi i Papadopoulos. W 22. minucie mocny strzał Morishity minął bramkę gości. W 26. minucie Kobylak znów interweniował po strzale zza pola karnego. W 28. minucie żółtą kartką upomniany został Wszołek. W 30. minucie Wszołek w ostatniej chwili powstrzymał Bislimiego w polu karnym. W tej fazie meczu goście zaczęli spychać Legię coraz głębiej. Nasza drużyna wyprowadziła kontrę w 32. minucie, niestety Luquinhasa zawiodła finalizacja. W 40. minucie drużyna Lugano doprowadziła do wyrównania. Nasza strefa nie zareagowała na ruch rywala do piłki i po rzucie rożnym do bramki trafił nieobstawiony Bottani. W doliczonym czasie gry goście ruszyli z kontrą. Mahou uderzył płasko, ale zbyt lekko i Kobylak złapał piłkę.
Po pierwszej połowie było 1:1. Początkowo wydawało się, że Legia prowadzi mecz na swoich warunkach, ale w pewnym momencie Szwajcarzy zaczęli znajdować sposób na wymanewrowanie naszych zawodników, a legioniści przestali swobodnie utrzymywać się przy piłce i wyprowadzać ataki. Zanosiło się na trudną przeprawę po przerwie.
Obawy potwierdzały się od pierwszych minut drugiej połowy. Legia nie miała pomysłu na grę. W 52. minucie zrobiło się nerwowo pod bramką naszego zespołu, jednak z asekuracją zdążył Kapustka. W 54. minucie Kobylak złapał piłkę po strzale Mahmouda. W 59. minucie mocny strzał Zanottiego minął bramkę Legii. W 65. minucie w barwach gości na boisku pojawił się Przybyłko. W 66. minucie Kobylak wypiąstkował piłkę na róg po strzale Steffena. W 70. minucie Barcia zastąpił Çelhakę. W 74. minucie goście objęli prowadzenie. Po rzucie wolnym uderzył Przybyłko, Kobylak odbił piłkę, ale z bliska formalności dopełnił Hajdari. W 80. minucie Kobylak odbił piłkę po kontrze gości i kolejnym strzale Steffena. W 81. minucie Pekhart zastąpił Chodynę. W 82. minucie Wszołek znalazł się w polu karnym, jednak nieprecyzyjnie dośrodkował. W 83. minucie żółtą kartką ukarany został Kapustka i nie zagra przeciw Djurgårdens. W doliczonym czasie gry żółte kartki ujrzeli jeszcze Gual i Luquinhas. Aż dwie żółte kartki jedną zobaczył natomiast sfrustrowany Pankov i musiał opuścić boisko. Legia nie była już w stanie zagrozić bramce gości.
Legia przegrała z drużyną, która bardziej chciała wygrać. Szwajcarzy prowadzili grę, nie bali się tego, nie zraziła ich stracona bramka. Oczywiście nie był to w wykonaniu gości pokaz futbolu na niebotycznym poziomie, ale niewątpliwie swobodnie operowali piłką, byli mobilni, szukali swoich szans. Legia na tym tle wypadła bardzo blado. Nasza drużyna zupełnie oddała pole w rywalizacji na poziomie czysto piłkarskiego rzemiosła. Korzystny wynik był mimo wszystko do uratowania przy wyższym poziomie intensywności i koncentracji, ale i tego wyraźnie zabrakło.
W przyszły czwartek Legia leci do Szwecji na trudny mecz przeciw Djurgårdens. Zagramy w mocno osłabionym składzie i nasza pozycja w czołowej ósemce Ligi Konferencji prawdopodobnie może być zagrożona.
Planem taktycznym trenera Feio na wczorajsze spotkanie z Lugano była gra defensywna podporządkowana ścisłej ochronie własnego pola karnego. Pomysłem na wygranie spotkania lub w najgorszym wypadku jego zremisowanie było znane od lat zdobycie bramki w początkowej fazie meczu i konsekwentna obrona tego wyniku.
Nasza gra nawet po uzyskaniu prowadzenia powinna być aktywna ,ale niestety przerodziła się w grę pasywną. Drużyna Legii dała się zdominować, ponieważ rywale praktycznie bez walki z naszej strony szybciej dochodzili do piłek, przechwytywali prawie wszystkie drugie i bezpańskie piłki. Co prawda większość ich podań wymieniana była na zewnątrz naszej przestrzeni obronnej ,ale dopuszczaliśmy ich również , zwłaszcza w II połowie, do wchodzenia do wewnątrz.
Lecz nie przewaga przeciwnika w posiadaniu piłki oraz ilości podań zadecydowała o naszej porażce ,ale nieporadność po dwóch stałych fragmentach gry.
Ewidentnie nasi zawodnicy nie wypracowali ustawienia w przypadku błyskawicznej zmiany pozycji w polu karnym w momencie zagrania piłki przez zawodnika będącego poza polem zagrożonym. Oczywiście tego typu przemieszczenia nie da się przewidzieć, zwłaszcza przy obronie strefowej, a nawet przy kryciu indywidualnym czas reakcji jest za krótki , więc trzeba radzić sobie ustawieniem blokowym ,tak ,aby kontrolą objąć przestrzeń przed polem zagrożenia do którego może dotrzeć jednocześnie zagrana z kornera czy rzutu wolnego piłka i wbiegający zawodnik.To te dwa szkolne błędy na poziomie trampkarza przesądziły o naszej porażce. Nie mówiąc o tym,że nie potrafiliśmy przejść od gry pasywnej do aktywnej pomimo dokonanych zmian i wezwań trenera.
Przegraliśmy na własne życzenie.